poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Rozdział VIII

O mój Boże! Ankieta się skończyła! :D

Wygrał Harry! (Wy tak serio? O.o)
Blaise na drugim miejscu!
Draco na trzecim!
A ostatni ... Ron ? O.O (e... bo ja go dałam do ankiety, bo nie miałam już kogo... ale nie ważne... xD)

No więc powiem tak: To będzie Harry, albo Blaise. Jeszcze zobaczycie! :D Nie chcę Wam mówić, bo wtedy byłoby nie fair. Taki spoiler... ;]

Muszę się Wam pochwalić moim piórnikiem, który dzisiaj przyszedł:


(Sory za jakość)

Miłego czytania! Mam nadzieję, że Was nie zawiodłam.

Rozdział dodałam z lekkim opóźnieniem, bo napisany był już dwa dni temu, ale go chyba z tysiąc razy poprawiałam i zmieniałam. :D


-Nie będę ci się zwierzać, Malfoy. –bąknęła Hermiona, odwracając wzrok, gdyż stalowoniebieskie tęczówki Dracona patrzyły prosto w jej oczy.
-Daj spokój, Granger. Ja też normalnie bym ci się nie zwierzał, ale potrzebuję się komuś i wygadać i dobrze wiem, że ty też, więc dajmy sobie chociaż przez jeden wieczór spokój z docinkami i porozmawiajmy, jak ludzie. –odparł blondyn. Gryfonka przez chwilę zastanawiała się nad jego słowami, po czym spojrzała na niego. Nie potrafiła odgadnąć, o czym teraz myśli Ślizgon. Wyglądało na to, że mówi całkiem poważnie.
-Ale jeśli powiesz komukolwiek… -zaczęła, ale on natychmiast jej przerwał.
-To ty powiesz wtedy komuś o tym, co ja ci powiedziałem i na odwrót. Umowa stoi? –zapytał, po czym wyciągnął do niej rękę. Dziewczyna przez chwilę patrzyła na jego dłoń w powątpieniem, ale po chwili pomyślała Raz kozie śmierć i uścisnęła dłoń Dracona.
-Stoi. –odparła, po czym oboje puścili swoje dłonie. Granger spuściła wzrok. –To było na wakacjach… -zaczęła. –Po bitwie postanowiliśmy ja, Ron, Harry i Ginny trochę oddalić się od tego wszystkiego, ochłonąć po przeżyciach, więc wyjechaliśmy na cały lipiec do Hiszpani. Oczywiście różdżek nie braliśmy ze sobą. No… Mieliśmy nie brać. Ja wzięłam, bo chociaż wiem, że po bitwie nie ma już niebezpieczeństw czyhających na nas za rogiem, miałam pewne obawy co do naszego bezpieczeństwa. Nie mniej jednak przez cały lipiec żyliśmy jak mugole – bez jakiegokolwiek używania czarów. Pewnego dnia ja i Ginny poszłyśmy na zakupy. Na ogół tego nie lubię, ale strasznie mnie błagała, żebym z nią poszła i jej doradziła. Tym czasem Harry i Ron poszli nie wiadomo gdzie, a kiedy razem z Ginny wróciłyśmy z zakupów okazało się, że byli na mugolskiej dyskotece. Wrócili z jakąś dziewczyną. Miała na imię Sara. Była ładną blondynką z Europy, która nakładała na siebie trochę za dużo makijażu, jednak Ron tego nie zauważał. Na drugi dzień „przypadkowo” spotkaliśmy ją w kawiarni, a potem znów „zupełnie przypadkowo” na plaży. I tak było codziennie. A najbardziej był nią zachwycony Ron. Jestem głównie zła na samą siebie, bo Ginny trzymała Harry’ego na krótko, a ja pozwalałam na flirtowanie Ronalda z Sarą, bo myślałam, że to tylko niewinna przyjaźń. Kilka dni przed powrotem zobaczyłam… -w tym momencie dziewczyna urwała i spojrzała w inną stronę. Starała się nie płakać, ale to było silniejsze od niej. Zazwyczaj była twarda, ale nie, jeśli chodziło o Rona. Starała się wmówić sobie, że jest on świnią, ale nie powinno to niszczyć ich przyjaźni, więc tolerowała go. Jednak jakaś jej cząstka ciągle za nim rozpaczała, ciągle miała mu za złe tą zdradę. Po chwili odwróciła się znów do blondyna. –Zobaczyłam, jak się całowali. Ron trzymał ją w talii jedną ręką, drugą miał wplątaną w jej włosy, a ona trzymała mu ręce założone na szyi. Nigdy nie zapomnę tego widoku… I tego uczucia. W tamtym momencie coś we mnie pękło… -chociaż brunetka starała się by jej głos nie drżał, nie mogła tego powstrzymać. Oczy zaszły jej łzami.–Podeszłam do nich… Natychmiast się od siebie oderwali. Ron patrzył na mnie tym swoim wzrokiem, jakby nagle zobaczył ducha. Nic się nie odzywał. Nie bronił się. Gdy mu wykrzyczałam, co o nim myślę, nie zaprzeczał… Po prostu mnie wysłuchał, po czym odparł „Masz rację”… -po policzku dziewczyny spłynęła łza, którą natychmiast wytarła. Zapadła cisza.
-Przykro mi… -odparł Draco, nie wiedząc jak na to zareagować. Hermiona prychnęła.
-No.. To teraz ty… -powiedziała w końcu. 
-Co ja? –zapytał Ślizgon, który zupełnie zapomniał, po co się tu znalazł.
-No… Opowiadaj… Sekret za sekret, pamiętasz? –odpowiedziała Gryfonka, unosząc jedną brew.
-Ach, tak… -blondyn pokiwał głową, bo nagle sobie przypomniał. Znów zapadła cisza. Hermiona jej nie przerywała, ponieważ wiedziała, że Malfoy musi zebrać się w sobie. –Ech… -westchnął Ślizgon. –Bo kiedy byłem śmierciożercą… Widziałem wiele morderstw… Czułem się za nie odpowiedzialny… Po zakończeniu bitwy postanowiłem sobie, że się zmienię i że stanę się lepszy, ustatkuję się, znajdę… Miłość? -ostatnie słowo wypowiedział tak, jakby było dla niego całkowitą nowością i jakby upewniał się, czy dobrze je wypowiedział. –Pod koniec wakacji rodzice zabrali mnie na urodziny pewnej arystokratki… Aranei. Kiedy ją zobaczyłem… Poczułem to coś… Chciałem jej się pokazać z jak najlepszej strony i to zrobiłem, ale już wtedy Blaise musiał wszystko zepsuć… Zaproponowałem jej naukę latania na miotle, a on zrobił to samo, rozumiesz? –zapytał, jakby to było zupełnie absurdalne. –No i ona sobie postanowiła, że on ją nauczy. Pomyślałem „Dobra, niech będzie”. Potem na peronie okazało się, że zna Pottera i że go lubi. Później przez Pansy wyszło, że siedziała z nim na eliksirach, potem prawdopodobnie byli razem na błoniach, a teraz jeszcze, kiedy ją obraził, a ja chciałem go uderzyć… Czekaj, wróć… Byłaś przy tym… -spojrzał na Gryfonkę, a ta pokiwała głową. –Widziałaś… Obroniła go… Teraz to coś, co poczułem wtedy na jej urodzinach powoli ulatuje, a ja nie wiem, czy tak powinno być… Czy pozwolić na to? Dać sobie spokój? –zapytał, patrząc na swoje buty. Minęła chwila ciszy, więc Hermiona uznała, że już skończył swoją opowieść i teraz czeka na odpowiedzi na jego pytania.
-Jeśli chodzi o mnie, to uważam… że Harry nie jest zagrożeniem, bo ma dziewczynę… -widząc, że blondyn już otwiera usta, dodała –Nie. Harry to nie Ron.
  Znów chwila ciszy. Nagle Draco wstał.
-Lepiej ci? –zapytał, patrząc na brunetkę z góry.
-Z czym? –zdziwiła się dziewczyna.
-Wiesz… Jak się komuś wygadałaś…
-Ee… Chyba tak…
-Mi chyba też…
  I znów cisza. Po chwili brązowooka wstała i teraz stała bardzo blisko Ślizgona. Blondyn cofnął się o krok, żeby zwiększyć odległość między nimi, ale Hermiona, nie wiedząc, dlaczego to robi, zbliżyła się do blondyna.
-Ja ci doradziłam… -zaczęła. –Doradziłam, żebyś nie zwracał uwagi na Harry’ego. A ty? Co mi poradzisz? Co mam robić? –zapytała, patrząc mu prosto w stalowoniebieskie tęczówki, które pod tym  światłem wyglądały na szare.
-Szczerze? –odparł blondyn, cofając się znów o krok. –Nie mam pojęcia… Ale ja chyba na twoim miejscu zerwałbym kontakty z Weasley’em i znalazł sobie kogoś odpowiedniego.
-Obiecałam Harry’emu, że będę tolerować obecność Rona… -odparła dziewczyna, spuszczając wzrok. –Ale ja już dłużej nie potrafię… -znów oczy zaszły jej łzami, które z całej siły starała się zatrzymać. Blondyn zbliżył się do Gryfonki i teraz stali niebezpiecznie blisko.
-Będzie dobrze, okay? –starał się ją pocieszyć Malfoy. –Spróbuj o nim nie myśleć. O tym, co było między wami. Po prostu… jak to nazwałaś „toleruj go”. Ale nic więcej…
 Hermiona uniosła wzrok i teraz patrzyła prosto w szare oczy Ślizgona, które również patrzyły wprost w jej tęczówki. W pewnym momencie Draco przeniósł wzrok z oczu dziewczyny na jej usta. Zbliżył się o parę centymetrów i teraz ich usta niemal się stykały. Po chwili blondyn poskoczył, jakby nagle zrozumiał, co robi. Odsunął się od Gryfonki i pokręcił głową, uśmiechając się sam do siebie. Brunetka patrzyła na niego, jak na wariata, a ten wybuchł śmiechem.
-Z czego się śmiejesz? –zapytała w końcu, ale blondyn tylko pokręcił głową i ruszył w stronę wyjścia z klasy. Zatrzymał się w drzwiach i spojrzał na Hermionę.
-Nie mów o tym nikomu. –rzucił z rozbawieniem i wyszedł. Granger jeszcze chwilę stała w miejscu, jak spetryfikowana, po czym pokręciła głową, jakby próbowała się otrząsnąć i wyszła z klasy. Co to na Merlina było?! – myślała, idąc do pokoju wspólnego. W salonie Gryfonów nie było nikogo, więc poszła do dormitorium, gdzie zastała śpiącą Ginny. Brunetka zdjęła buty i runęła na łóżko. Nawet nie przebierając się w piżamę, opatuliła się kołdrą i zasnęła.

-*-

  Gdy rano Aranei schodziła na śniadanie razem z Pansy, Draconem i Blaisem, zauważyła, że Draco się jakoś dziwnie zachowuje. Ciągle się uśmiechał. Ciekawe, co dała mu ta Poppy, że się tak cieszy… Może pomyliła się i zamiast eliksiru na ból głowy, dała mu eliksir rozweselający? ,pomyślała dziewczyna.
-A ty co się cieszysz? –zapytała wreszcie Pansy, gdy wchodzili do Wielkiej Sali.
-Przypomniałem sobie minę Weasley’a, jak przygwoździłem Pottera do ściany. –odparł z rozbawieniem Ślizgon, a pozostała trójka parsknęła śmiechem.
  Gdy weszli do Wielkiej Sali, nie wiedzieć czemu wzrok Malfoy’a pomknął ku stołowi Gryfonów i zatrzymał się na burzy brązowych loków. Hermiona rozmawiała o czymś z Ginny, która chichotała, patrząc na brata, który bardzo obleśnie jadł kurczaka. Draco skrzywił się na jego widok i usiadł przy stoliku. Nałożył sobie coś na talerz, ale nie ruszył tego, tylko obrócił się, by znów spojrzeć na Granger. Widział tylko jej plecy i gęste włosy.
-Ej… Zobacz, kto się na ciebie gapi… -szturchnęła brunetkę Ginny.
-Kto? –brązowooka zdziwiła się i rozglądnęła. Po chwili ujrzała Malfoy’a, który wpatrywał się w nią z niekonkretnym wyrazem twarzy. Gdy spojrzała na niego uśmiechnął się do niej nonszalancko, na co Gryfonka prychnęła i wróciła do rozmowy z przyjaciółką.
-Draco, czy ty mnie w ogóle słuchasz?! –fuknęła Parkinson, która siedziała obok blondyna i najwyraźniej właśnie przerwała „niezwykle ciekawy” monolog.
-Nie. –odpowiedział szczerze Malfoy i spojrzał na swój talerz, na którym leżał suchy tost. Ślizgon posmarował go sobie i nalał soku dyniowego do pucharku.
-To ja się tu produkuję…
-Nie prosiłem cię o to. –przerwał jej Smok , po czym ugryzł kawałek tosta.
-Nie zapomnij. Dzisiaj po lekcjach masz u mnie lekcję latania. –zwrócił się Blaise do Aranei, puszczając jej oczko.
-Wiem, wiem… -odparła brunetka, uśmiechając się lekko. Draco tylko wywrócił oczami. Ta… O Pottera nie mam się co martwić…
-Historia magii. –oznajmił blondyn, wstając od stolika. Callidus i Zabini jeszcze nie skończyli jeść.
-Nie poczekasz na nas? –zdziwiła się brunetka.
-Chyba mnie nie potrzebujecie. –odparł Malfoy, lekko pretensjonalnym tonem.
-Ja cię potrzebuję! –jęknął ciemnoskóry. –Nie zostawiaj mnie!
  Aranei parsknęła śmiechem, a Draco nie mógł się powstrzymać od lekkiego uśmiechu.
-Skoro tak… -westchnął, ponownie siadając. Co jak co, ale Diabeł jest jego przyjacielem i żadna głupia zazdrość tego nie zepsuje.

-*-

Gdy po ostatniej lekcji Aranei wraz z Blaisem udali się na boisko Quidditcha, Draco i Pansy zmierzali do pokoju wspólnego Slytherinu. W pewnym momencie Parkinson się zatrzymała, a Malfoy uczynił to samo.
-Może pójdziemy na błonia? –zapytała. –Jest taka ładna pogoda…
-Jasne. Czemu nie? –odparł blondyn i razem ze Ślizgonką, skierował się na błonia. Wyszli ze szkoły i kierowali się w stronę jeziora, gdy nagle Pansy zatrzymała się przy grupce Ślizgonek, wśród których Draco rozpoznał siostry Greengrass i Milicentę Bulstrode. Gdy podeszli, Astoria uśmiechnęła się do niego, a on odwzajemnił gest. Lubił ją. Naprawdę. Była chyba jedyną Ślizgonką w tej grupce, która nie lubiła gadać o ciuchach i chłopakach. Ona po prostu chodziła ciągle za siostrą. Nie wiedzieć czemu, chyba zawsze za nią łaziła, robiła to co ona i kolegowała się z tymi ludźmi, co Dafne, chociaż sama na pewno znalazłaby sobie lepsze towarzystwo. Gdy Pansy pogrążyła się w rozmowie z przyjaciółkami, blondyn rozejrzał się po błoniach, a jego wzrok padł na brązowowłosą dziewczynę, siedzącą pod drzewem i czytającą książkę. Malfoy ruszył w jej kierunku, a Parkinson nawet tego nie zauważyła, zbyt zajęta rozmową.

  Po lekcjach Harry i Ginny poszli na spacer po błoniach, a że Hermiona nie zniosłaby obecności Rona w pokoju wspólnym, poszła tam gdzie zazwyczaj, czyli do biblioteki. Wybrała kilka książek z półek i usiadła przy jednym ze stolików. Po chwili uznała, że nie ma co marnować ładnej pogody, więc wypożyczyła książki i ruszyła na błonia, gdzie usiadła pod wielkim drzewem i uznając, że nikt jej nie przeszkodzi, zaszyła się w lekturze. Przeliczyła się jednak, ponieważ po niecałych dziesięciu minutach, ktoś stanął nad nią, przysłaniając jedyne światło, jakie wyłapała pod drzewem.
-Mógłbyś się odsunąć? –zapytała, unosząc wzrok i widząc Dracona Malfoy’a, uśmiechającego się nonszalancko. –Ach, to ty…  -westchnęła i znów zatopiła wzrok w książce, chociaż pod tym światłem gorzej jej się czytało. Blondyn schylił się do dziewczyny i zatrzasnął jej książkę.
-Ej! Ja to czytam! –fuknęła Gryfonka, ale Malfoy, jak gdyby nigdy nic usiadł naprzeciw niej.
-Już nie… -odparł obojętnie.
-Czego chcesz? –zapytała Hermiona, przymrużając oczy.
-Może to trochę głupie, ale znów potrzebuję od ciebie rady… -westchnął Ślizgon, bawiąc się źdźbłem trawy, które przed chwilą wyrwał.
-W jakiej sprawie? –zapytała zrezygnowana dziewczyna.
-Znów w tej samej…
-Jakieś zmiany od wczoraj? –zdziwiła się Gryfonka, unosząc jedną brew.
-Tak jakby… Jak już mówiłem, Blaise uczy Aranei latać na miotle… No i właśnie dzisiaj mają pierwszą lekcje. Teraz są na stadionie.
-Ech, i czego ty chcesz? Przerwać tą lekcję? Zapobiec prowadzeniu jej?
-Nie wiem… Może… Hm… Chcę mieć te lekcje pod kontrolą. –odparł blondyn.
-Pod kontrolą? –zapytała zdziwiona Granger.
-Chcę ich obserwować, a w razie jakiegoś niechcianego zbliżenia jakimś niegroźnym zaklęciem odsunąć ich od siebie.
-No i co ja mam ci doradzić?
-Masz mi doradzić, jak mam obserwować te lekcje, będąc niezauważonym.
-Zaklęcie kameleona? Peleryna-niewidka? Nie… To drugie odpada…
-Nie. Peleryna-niewidka jest dobra. Wiesz jak ją zdobyć… Masz przyjaciela… Wystarczy…
-Nie, nie i jeszcze raz nie, Malfoy. –zaprzeczyła Hermiona.
-Ale dlaczego? –zdziwił się blondyn.
-Nie będę pożyczała peleryny-niewidki od przyjaciela dla twoich prywatnych celów, zapomnij. Nie ufam ci. Jeszcze użyjesz ją „przy okazji” do nie wiadomo czego… Nie… Nie załatwię ci peleryny-niewidki… Nie ma takiej opcji. –powiedziała stanowczo brunetka.
-No to skoro tak mi nie ufasz, to pójdziesz razem ze mną. Będziesz mnie pilnować. Okay? Chyba we dwoje się zmieścimy pod nią… -powiedział, po czym zamyślił się.
-NIE! ZAPOMNIJ! –fuknęła dziewczyna.
-Wiesz co, Granger? Wkurzasz mnie. –oznajmił Ślizgon z pretensją w głosie.
-To znakomicie, bo ty mnie też, Malfoy. Miała być tylko jedna szczera rozmowa, nie pamiętasz? To nie znaczy, żebyś od razu przychodził do mnie po rady!
-Dobra, poradzę sobie sam! –warknął Draco, wstając. Hermiona pomyślała Nareszcie!, ale Malfoy jeszcze dodał: –Nie wiem po co w ogóle tu przychodziłem…
I odszedł. Gryfonka tylko wywróciła oczami i powróciła do czytania. Trochę zajęło jej szukanie strony, na której skończyła, bo blondyn zamknął jej niespodziewanie książkę, ale po jakimś czasie nareszcie znalazła poszukiwaną kartkę. Nie mogła jednak spokojnie czytać, bo była za bardzo zdenerwowana. Malfoy jak zawsze musiał jej zepsuć humor.

  Co mnie w ogóle napadło, że postanowiłem poprosić o radę Granger?! Granger! Jakbym nie mógł zapytać kogoś innego… A zresztą… Poradzę sobie sam…              , pomyślał Draco, wchodząc do swojego dormitorium.
A może faktycznie dać sobie spokój?
Nie… Draco Malfoy nie przegrywa…
Ale z drugiej strony… Nie będę się poniżał. Nie będę się starał o coś, co może nawet nie być tego warte…
Postanowione: Aranei Callidus – to koniec.
W sumie, to jakby nie patrzył… Nie było nawet początku.

-*-

Aranei po lekcjach jeszcze wstąpiła do dormitorium po miotłę, po czym ruszyła wraz z Blaisem na boisko do Quidditcha.
-Nie ma jeszcze treningów, więc mamy pewność, że mamy całe boisko dla siebie. –oznajmił ciemnoskóry.
-Pewności nie mamy… -odparła dziewczyna. –Możemy przecież tam zastać jakąś dwójkę uczniów, z których jedno uczy się latać na miotle. –powiedziała brunetka z rozbawieniem, a Zabini się zaśmiał.
-Tego nie przewidziałem. Miejmy nadzieję, że tak nie będzie. –odparł.
  Na ich szczęście okazało się, że nikogo na boisku nie zastali, więc było ono całe do ich dyspozycji.
-Witam na pierwszej lekcji latania. –oznajmił Blaise, naśladując głos pani Hooch. –Na początku połóż miotłę na trawę. –powiedział, wskazując na trawnik, a Aranei uczyniła to, co nakazał. –Teraz stań po lewej stronie miotły. –brunetka wykonała rozkaz. –I powiedz „do mnie”.
-Do mnie! –powiedziała Ślizgonka, ale miotła ni drgnęła.
-Z uczuciem! –upomniał ją Zabini, powstrzymując się od śmiechu.
-Do mnie, kotek… -mruknęła uwodzicielsko Callidus w stronę miotły.
-Nie takim uczuciem… -zaśmiał się Diabeł. –Ale takim zawołaniem na pewno przywołasz niejednego faceta. Odsuń się. Pokażę ci, jak to się robi. –powiedział, a Aranei przewróciła oczami, ale wysłuchała polecenia. –Do mnie! –zawołał Blaise. Miotła się nie ruszyła.
-Ej no, co jest nie tak z tą miotłą?! –obruszył się ciemnoskóry.
-Ja nie wiem… Ty mi ją kupiłeś… -zaśmiała się brunetka. Diabeł jeszcze kilka razy próbował przywołać miotłę, ale na próżno. Uparty przedmiot nie chciał unieść się od trawnika nawet o milimetr. Aranei w końcu zlitowała się nad ciemnoskórym i wycelowała różdżką w miotłę, używając magii niewerbalnej do wypowiedzenia zaklęcia.
-EJ! –fuknął Zabini, gdy po kolejnym „Do mnie” miotła od razu podniosła się z ziemi. –Zrobiłaś to specjalnie!
-Może… -odparła tajemniczo Callidus, uśmiechając się szeroko. –Chciałam po prostu zobaczyć, jak się męczysz. –zaśmiała się dziewczyna.
-Na przyszłość tego nie rób, albo nici z lekcji! –upomniał ją Zabini.
-No trudno… Będę musiała skorzystać z lekcji u Dracona… -podpuściła go Ślizgonka.
-Żartowałem. –zaśmiał się Diabeł.
-Ja też.
-No dobra. Teraz ty. –powiedział Blaise, odsuwając się od miotły, a Aranei podeszła do miotły, po czym ją przywołała. –Bardzo dobrze. Teraz wsiądź na miotłę. –brunetka wykonała polecenie. –I na mój gwizdek unosisz się parę metrów od ziemi, po czym lądujesz. –oznajmił chłopak.
-Ale ty nie masz gwizdka. –powiedziała Ślizgonka z rozbawieniem.
-Cicho mi tam. Wiem, że nie mam gwizdka. No to… Na… „Teraz”. Okay?
-Okay.
-3… 2… 1… Teraz!
  Aranei odbiła się nogami od ziemi i uniosła parę metrów od podłoża, po czym lekko wylądowała.
-Świetnie. Prawie się nie chwiałaś. Latałaś już kiedyś? –zdziwił się ciemnoskóry.
-Tylko raz. –odpowiedziała szczerze Ślizgonka, przypominając sobie swój lot na miotle, kiedy próbowała wydostać się z Komnaty Tajemnic. To nie było najlepsze wspomnienie, bo miotła była bardzo słaba i rzucała na wszystkie strony. Tym razem będzie pamiętać, żeby wziąć ze sobą miotłę, gdy będzie wybierać się do Timore’a. –Ale wtedy nikt mnie nie instruował. Sama wsiadłam i leciałam. W dodatku miota nie była za dobra.
-Taki spontan… -powiedział Blaise ze zrozumieniem.
-Dokładnie. –odparła dziewczyna.
-Chcesz teraz wznieść się trochę wyżej? –zapytał Zabini z uśmiechem.
-Jasne. Ale nie jestem pewna, czy…
-Ja ci pomogę. –zaproponował, wciskając się za nią na miotłę i chwytając za rączkę miotły, przez co był zmuszony obejmować Ślizgonkę, jednak ani jej, ani Zabiniemu to nie przeszkadzało.

7 komentarzy:

  1. Ale super ten piórnik, można wiedzieć, gdzie go zamówiłaś? Po przeczytaniu rozdziału zmieniamy zdanie odnoście Aranei/Ron. Ron za to co zrobił Hermionie niech ginie, heh. Powinien zostać sam, albo niech go ktoś zdradzi ]:). A tak już bardziej na poważnie, to fajnie, że Hermiona i Draco się do siebie zbliżają. Co do Aranei/Blaise mamy mieszane uczucia. Fajnie jakby była z Draconem, ale też Draco bardziej nam się widzi z Hermioną. Jednak to twoje opowiadanie i element zaskoczenia zawsze jest mile widziany :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na allegro :D
      No właśnie na początku planowałam, żeby Draco był z Aranei, ale zmieniłam swoje plany i chyba zrealizuję dramione, nie mniej jednak nadal zastanawiam się trochę nad tym połączeniem, bo nie wyobrażam sobie Ar z Diabłem jako pary. To są tacy... przyjaciele. No ale staram jak mogę, a nie mogę się rozdwoić, więc muszę wreszcie wybrać tą parę dla mojej Callidus! :D
      Poza tym nie chcę Was zawieść, a wcześniej czytelnicy chcieli dramione. Tak, wiem, to moje opowiadanie, ale powiem szczerze... Boję się stracić czytelników, których nie mam za dużo - Lumos, Felix no i wy ;)

      Usuń
  2. Nie martw się o czytelników, sami przyjdą nie długo :)
    Co do rozdziału... CUDO *o*
    Hmm, teraz nawet żałuję, że głosowałam na Harry'ego, a nie na Blaisa :/ W sumie do Blaisa lepiej pasuje, jakby się tak zastanowić, ale z drugiej strony z Harry tworzyła by świetny duet...
    A może jednak jak nic nie uda się wymyślić to pal sześć ankietę, daj ją z Nottem xD
    A co do Dramione - cud, miód i cała reszta xD
    Kurdę, pisz, pisz szybko XDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie żałuj :D Jeszcze nawet sama nie wiem, czy skorzystram z tej ankiety xD Przepraszam, ale chciałam po prostu, żebyście mi tak jakby... Podpowiedzieli :D Z kim by Wam pasowało, żeby była, ale jak już mówiłam - nie lubię być od czegoś konkretnego zależna. Największa szansa jest na to, że Ar będzie z Blaisem, albo z Harrym, ale jeszcze nic nie wiadomo ^^ Mogę Was zaskoczyć ;D

      Usuń
  3. A może pokusisz się o Darry?
    Bardzo sympatyczne opowiadanie. Lubie ślizgonów. I całkowicie nie umiem krytykować potterowskich blogów. Mam do nich sentyment...
    Nie lubię jak Hermione łączy się z jakimkolwiek Malfoyem (nie pytaj skąd się wzięło ,,jakimkolwiek'', zbyt traumatyczne ;_;)
    Nie lubię też Rona. Jak większość ludzi. I tu wcale nie chodzi o to, że jest rudy. (Rudzi rasiści, mówię do was!) A co do tej Aranei, zrób jak uważasz. Chociaż, czy ja wspominałam o Darry? :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Normalnir zakochalam sie w twoich rozdxiałach <3

    OdpowiedzUsuń