Witam Was w Dzień Energetyka! :D
Rozdział kończyłam pisać wczoraj, ale skończyłam dopiero dzisiaj, bo wiecie... Gwiazd Naszych Wina! :) Czytam, czytam... Narazie świetne, ale straszne jest to, że wiem, że (UWAGA SPOILER!) Gus umrze, bo jedna stronka zapomniała napisać "Uwaga spoiler", przed dodaniem obrazka, na którym Prim, Tris i Gus są w niebie :'(
Nie przedłużając, miłego czytania życzę! ;D
Nie przedłużając, miłego czytania życzę! ;D
Gdy Aranei skończyła
książkę i wyszła z łazienki, okazało się, że Pansy już śpi. Brunetka spojrzała
na zegarek. Za pięć minut kolacja.
,pomyślała. Obudzić ją czy nie
obudzić?...
-Hej… Idziesz na kolację? –zapytała Ślizgonka, potrząsając lekko ramieniem czarnowłosej.
-Co? Nie, mamo… nie chcę truskawek... –mruknęła Parkinson, po czym przekręciła się na drugi bok. Aranei wywróciła oczami.
-Nie jestem twoją mamą, Pansy… To ja, Aranei… -zirytowała się brązowooka.
-Aranei?! –czarnowłosa nagle podniosła się raptownie i usiadła. –Po co mnie budziłaś?!
-Zaraz kolacja… Pomyślałam, że może chciałabyś coś zjeść. –odparła Ślizgonka, wzruszając ramionami.
-Ach, jasne… Ee… Dzięki… -mruknęła Pansy. Aranei nic jej nie odpowiedziała, tylko ruszyła do drzwi. –Poczekasz na mnie? –zapytała niepewnie czarnowłosa, gdy Callidus dotknęła klamki.
-Żartujesz sobie? Zanim zasnęłaś doszło między nami do małej sprzeczki. A jeszcze wcześniej obie się pokłóciłyśmy i zarobiłyśmy szlaban u McGonagall. Nie pamiętasz? –zadrwiła brązowooka, jednak tak naprawdę miała nadzieję na pogodzenie się z Mopsicą. Bądź co bądź, Ar nie miała jeszcze żadnej koleżanki w Hogwarcie. Jak na razie trzymała się z Blaisem i Draconem. W dodatku były współlokatorkami.
-No właśnie ja chciałam cię… przeprosić. –ostatnie słowo ledwo wyszło z ust Pansy.
-Słucham?
-Nie każ mi tego powtarzać. Rzadko to robię, okay? Wiem, że to moja wina. W dodatku przeze mnie i Draco się wkurzył… Ja po prostu… Nie ważne…
-Zaczęłaś do dokończ… -zachęciła ją brunetka, siadając obok Parkinson na łóżku.
-Ja… Byłam trochę zazdrosna tak szczerze… Bo… Przyjaźnię się z Blaisem i Draco od kiedy pamiętam. W dodatku Draco podoba mi się od pierwszej klasy… -oznajmiła, lekko się rumieniąc. –A nagle pojawiasz się ty, a oni mnie olewają. Wiesz… Kiedy wtedy na eliksirach Draco próbował mnie zepchnąć, żeby zrobić ci miejsce, to naprawdę zabolało. Mój przyjaciel mnie odrzuca, ponieważ jakaś nowa, rozkapryszona Ślizgonka myśli, że wolno jej wszystko i przystawia się do moich przyjaciół.
-Miło… -odparła Aranei, nie wiedząc co odpowiedzieć. Teraz jestem rozkapryszona i przystawiam się do czyichś przyjaciół? Po prostu cudownie. Nie tak chciałam zacząć ten rok. –Przykro mi, że tak o mnie myślisz…
-Nie jest ci przykro. –przerwała jej Parkinson.
-Uwierz mi, jest. Chciałam zrobić na wszystkich dobre, pierwsze wrażenie. Znaleźć przyjaciół, uczynić ten mój jedyny rok w Hogwarcie idealnym…
-No właśnie. Dlaczego JEDYNY rok? Dlaczego wcześniej nie pojechałaś do Hogwartu? –zapytała czarnowłosa.
-Boże, wszyscy mnie o to pytają. Nie powiem ci tego, okay? Nawet Draconowi i Blaise’owi nie powiedziałam, a im ufam bardziej, niż tobie. Dopiero się pogodziłyśmy, a i tak jeszcze do końca nie jestem pewna, czy to nie jest podstęp…
-To nie jest podstęp. –oznajmiła stanowczo Mopsica.
-No dobra. Nie mniej jednak, nie powiem ci tego. Może kiedyś… -powiedziała brunetka.
-Jasne… -odparła Ślizgonka z zamyśleniem. –Ja lecę do łazienki ogarnąć trochę włosy i poprawić makijaż, a ty poczekaj na mnie. Ok.?
-Ok.
Czarnowłosa pobiegła do łazienki i już po chwili wypadła z niej odświeżona.
-Spóźnimy się. -zaśmiała się Parkinson, gdy wychodziły z dormitorium.
-Nie ważne. –odparła Aranei z uśmiechem i ruszyły do Wielkiej Sali.
-Hej… Idziesz na kolację? –zapytała Ślizgonka, potrząsając lekko ramieniem czarnowłosej.
-Co? Nie, mamo… nie chcę truskawek... –mruknęła Parkinson, po czym przekręciła się na drugi bok. Aranei wywróciła oczami.
-Nie jestem twoją mamą, Pansy… To ja, Aranei… -zirytowała się brązowooka.
-Aranei?! –czarnowłosa nagle podniosła się raptownie i usiadła. –Po co mnie budziłaś?!
-Zaraz kolacja… Pomyślałam, że może chciałabyś coś zjeść. –odparła Ślizgonka, wzruszając ramionami.
-Ach, jasne… Ee… Dzięki… -mruknęła Pansy. Aranei nic jej nie odpowiedziała, tylko ruszyła do drzwi. –Poczekasz na mnie? –zapytała niepewnie czarnowłosa, gdy Callidus dotknęła klamki.
-Żartujesz sobie? Zanim zasnęłaś doszło między nami do małej sprzeczki. A jeszcze wcześniej obie się pokłóciłyśmy i zarobiłyśmy szlaban u McGonagall. Nie pamiętasz? –zadrwiła brązowooka, jednak tak naprawdę miała nadzieję na pogodzenie się z Mopsicą. Bądź co bądź, Ar nie miała jeszcze żadnej koleżanki w Hogwarcie. Jak na razie trzymała się z Blaisem i Draconem. W dodatku były współlokatorkami.
-No właśnie ja chciałam cię… przeprosić. –ostatnie słowo ledwo wyszło z ust Pansy.
-Słucham?
-Nie każ mi tego powtarzać. Rzadko to robię, okay? Wiem, że to moja wina. W dodatku przeze mnie i Draco się wkurzył… Ja po prostu… Nie ważne…
-Zaczęłaś do dokończ… -zachęciła ją brunetka, siadając obok Parkinson na łóżku.
-Ja… Byłam trochę zazdrosna tak szczerze… Bo… Przyjaźnię się z Blaisem i Draco od kiedy pamiętam. W dodatku Draco podoba mi się od pierwszej klasy… -oznajmiła, lekko się rumieniąc. –A nagle pojawiasz się ty, a oni mnie olewają. Wiesz… Kiedy wtedy na eliksirach Draco próbował mnie zepchnąć, żeby zrobić ci miejsce, to naprawdę zabolało. Mój przyjaciel mnie odrzuca, ponieważ jakaś nowa, rozkapryszona Ślizgonka myśli, że wolno jej wszystko i przystawia się do moich przyjaciół.
-Miło… -odparła Aranei, nie wiedząc co odpowiedzieć. Teraz jestem rozkapryszona i przystawiam się do czyichś przyjaciół? Po prostu cudownie. Nie tak chciałam zacząć ten rok. –Przykro mi, że tak o mnie myślisz…
-Nie jest ci przykro. –przerwała jej Parkinson.
-Uwierz mi, jest. Chciałam zrobić na wszystkich dobre, pierwsze wrażenie. Znaleźć przyjaciół, uczynić ten mój jedyny rok w Hogwarcie idealnym…
-No właśnie. Dlaczego JEDYNY rok? Dlaczego wcześniej nie pojechałaś do Hogwartu? –zapytała czarnowłosa.
-Boże, wszyscy mnie o to pytają. Nie powiem ci tego, okay? Nawet Draconowi i Blaise’owi nie powiedziałam, a im ufam bardziej, niż tobie. Dopiero się pogodziłyśmy, a i tak jeszcze do końca nie jestem pewna, czy to nie jest podstęp…
-To nie jest podstęp. –oznajmiła stanowczo Mopsica.
-No dobra. Nie mniej jednak, nie powiem ci tego. Może kiedyś… -powiedziała brunetka.
-Jasne… -odparła Ślizgonka z zamyśleniem. –Ja lecę do łazienki ogarnąć trochę włosy i poprawić makijaż, a ty poczekaj na mnie. Ok.?
-Ok.
Czarnowłosa pobiegła do łazienki i już po chwili wypadła z niej odświeżona.
-Spóźnimy się. -zaśmiała się Parkinson, gdy wychodziły z dormitorium.
-Nie ważne. –odparła Aranei z uśmiechem i ruszyły do Wielkiej Sali.
-*-
-Cholera, gdzie one są? –zdziwił się Blaise, rozglądając się
po Wielkiej Sali. –Chyba nie myślisz, że się tam pozabijały? –skierował się do
Dracona, a ten wzruszył ramionami. –Boże, jak mogłem je zostawić same w jednym
pokoju… -powiedział ciemnoskóry łapiąc się za głowę. Nagle obydwoje Ślizgoni
podnieśli głowy, ponieważ drzwi Sali się otworzyły i weszły do niej dwie
uśmiechnięte Ślizgonki, rozmawiając o czymś z entuzjazmem.
-A w czwartej klasie, jeden nauczyciel przemienił Dracona w fretkę na oczach całej szkoły. –szepnęła Pansy brunetce do ucha z rozbawieniem.
-Naprawdę? Haha! Boże! Ile mnie ominęło! –zaśmiała się brązowooka, siadając. Zabini i Malfoy patrzyli na nie z widocznym zaskoczeniem.
-Czy my o czymś nie wiemy? –zapytał Draco.
-O co ci chodzi? –zapytała Pansy z udawanym zdziwieniem.
-Nie zabijacie się i w ogóle… -rzucił Blaise, wymachując widelcem od niechcenia. Obie dziewczyny parsknęły śmiechem.
-Pogodziłyśmy się. –oznajmiła Callidus z szerokim uśmiechem.
-Nie wierzę. –powiedział Malfoy, kręcąc głową.
-To jakiś podstęp… -szepnął ciemnoskóry do blondyna.
-Zapewne… -zgodził się Ślizgon.
Kolacja przebiegła w dziwnym nastroju. Pogodzone dziewczyny rozmawiały szeptem i co jakiś czas chichotały, a dwójka Ślizgonów wpatrywała się w nie, jakby któraś z nich nagle miała oznajmić, że to był żart. Nic takiego jednak nie nastąpiło, więc po zjedzeniu kolacji, czwórka Ślizgonów ruszyła w stronę lochów. Na korytarzu ujrzeli, idących parę metrów od nich Harry’ego, Rona, Hermionę i Ginny.
-Hej, może ponaśmiewamy się z nich, jak za starych, dobrych lat? –zaproponowała czarnowłosa.
-W sumie, czemu nie? –odparł blondyn i wszyscy przyspieszyli kroku, doganiając czwórkę Gryfonów.
-No proszę, proszę... Kogo my tu mamy? –zaśmiał się Draco, gdy czwórka Ślizgonów stanęła naprzeciw Gryfonom i zablokowała im drogę.
-Odsuń się, Malfoy. –warknął Harry, próbując przejść.
-Łohoho, co tak ostro, Potter? –zadrwił Ślizgon. –Jak ci się miewa z Weasley? Dobrana z was parka. Zdrajczyni krwi i Wielki Zbawca Świata Czarodziejów, Któremu W Przezwyciężaniu Zła Pomagała Cała Szkoła. –prychnął, a Pansy i Blaise ryknęli śmiechem. Aranei tylko stała i przyglądała się poczynaniom znajomych.
-Jak możesz tak mówić? –odezwała się Hermiona. –On uratował ci życie! Co? Już tego nie pamiętasz?!
-Doskonale sam bym sobie poradził… -odparł obojętnie blondyn, wzruszając ramionami.
-Ta, akurat… -prychnęła Granger.
-Co? Nie wierzysz w moje umiejętności? To może mały pojedynek. –zaproponował Ślizgon.
-Akurat swoich umiejętności jestem pewna. Co do twoich nie jestem przekonana. Pokonałabym cię, jednak nie chcę zarobić szlabanu. –odparła Gryfonka, unosząc dumnie głowę.
-No jasne… Ty nie boisz się szlabanu. Ty BOISZ SIĘ mnie… -zadrwił.
-Nawet nie mam powodów, by się ciebie bać. –zaśmiała się dziewczyna.
-A co? Naślesz na mnie swojego chłopaka, Weasley’a?
-Jakbyś chciał wiedzieć to my już nie jesteśmy razem… -rozpędziła się Hermiona, ale Rudzielec natychmiast jej przerwał.
-Przestań. To nie jego sprawa!
-Jasne, przepraszam… Rozpędziłam się… -wytłumaczyła się szybko.
-Ohoho… Więc zerwała z tobą, jak zobaczyła, jakim to jesteś nieudacznikiem, Weasley? –zadrwiła tym razem Pansy.
-Odwal się od niego, Parkinson. –warknęła Ginny Weasley.
-Bo co mi zrobisz? –zapytała wyzywająco Ślizgonka. Gryfonka nic nie odpowiedziała. –Tak myślałam. –uśmiechnęła się szyderczo czarnowłosa.
-Jak myślicie, że możecie sobie tak po prostu drwić z nas i psuć nam humor, żeby sobie go poprawić, to bardzo się mylicie. –rzucił Harry, patrząc na Aranei. –I jeszcze ty, Aranei? Tego się po tobie nie spodziewałem…
-Nie znasz mnie, Potter. –warknęła Ślizgonka, przymrużając oczy. Boże, ale ona jest dwulicowa. ,pomyślał okularnik. Raz jest miła, chce pożyczyć pelerynę, a raz wredna i opryskliwa. Ja już za nią nie nadążam…
-To już sam zdążyłem zauważyć. –warknął Potter. –Jesteś bardzo zmienna. Okres ci się spóźnia?
Na te słowa Gryfoni powstrzymali wybuch śmiechu.
-Odwal się od niej. –fuknął blondyn, popychając Harry’ego na ścianę. Ron rozdziawił usta, Hermiona zakryła usta ręką, a trójka Ślizgonów wpatrywała się w rozgrywającą się scenkę z szyderczymi uśmiechami. Tylko Ginny Weasley zareagowała. Podeszła do Dracona i walnęła go w prawe ramie. Ten jednak nawet jej nie zauważył i przyciskał Pottera do ściany.
-Przeproś. –warknął, uśmiechając się z satysfakcją.
-Draco… -odezwała się wreszcie Aranei. –Przestań. –rozkazała stanowczo. Malfoy momentalnie odwrócił się do dziewczyny i spojrzał na nią z powątpieniem. –Proszę. –dodała, a Ślizgon puścił okularnika i razem z przyjaciółmi oddalili się od Gryfonów bez słowa. Harry miał zamiar rzucić się na Dracona, ale Ginny szybko go przytrzymała.
-Przestań, Harry. Nie warto. –powiedziała spokojnie.
-Za kogo on się uważa?! –fuknęła Hermiona, gdy wraz z przyjaciółmi przechodzili przez wejście pod portretem Grubej Damy.
-Powinieneś go zatrzymać i porządnie mu dokopać. –oznajmił Ron, gdy siadali na jednej z kanap w pokoju wspólnym.
-Dajcie spokój… Przecież to tylko Malfoy… -odezwała się Ginny.
-Ale na za dużo sobie pozwala. –powiedziała stanowczo brunetka. –Myślałam, że po bitwie zmieni się chociaż trochę…
-No to się przeliczyłaś. –odparł Rudzielec, wzruszając ramionami.
-Dobrze, że Aranei zareagowała, bo na was nie mogłem liczyć. –powiedział ponuro Harry. Gdy Ginny otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, dodał: -Przepraszam, Ginn. Nie mówiłem o tobie.
-Zacznijmy od tego, że gdyby nie Aranei, to Malfoy w ogóle by cię nie zaatakował. –zauważyła Granger.
-On tylko szukał pretekstu…
-Dlaczego ją bronisz?! –oburzyła się Hermiona. –A może… Ona ci się podoba? –zastanowiła się na głos.
-Hermiona! –skarciła ją młoda Weasley, która aktualnie chodziła z Potterem.
-Co? Ja już nie ogarniam chłopaków… Bywają przecież i tacy, którym się dobrze układa z dziewczyną, ale nagle pojawia się jakaś ślicznotka, zatrzepocze rzęsami i wszystko szlak trafia! –fuknęła Gryfonka, patrząc na Rona.
-Herm… -zaczął Rudzielec, ale dziewczyna natychmiast mu przerwała.
-Tak, wiem! Rozmawialiśmy już o tym! Ja po prostu… muszę ochłonąć… -oznajmiła, po czym wstała i wyszła z pokoju wspólnego. Nikt jej nie zatrzymywał. Najwyraźniej zrozumieli, że potrzebuje chwili samotności.
Szła korytarzami Hogwartu, gdy nagle spostrzegła pustą klasę, więc weszła do niej, po czym upewniwszy się, że nie ma w niej nikogo, osunęła się na ścianie i schowała twarz w dłoniach. Łzy spłynęły jej po policzkach. Znowu płakała. I znowu przez niego…
-A w czwartej klasie, jeden nauczyciel przemienił Dracona w fretkę na oczach całej szkoły. –szepnęła Pansy brunetce do ucha z rozbawieniem.
-Naprawdę? Haha! Boże! Ile mnie ominęło! –zaśmiała się brązowooka, siadając. Zabini i Malfoy patrzyli na nie z widocznym zaskoczeniem.
-Czy my o czymś nie wiemy? –zapytał Draco.
-O co ci chodzi? –zapytała Pansy z udawanym zdziwieniem.
-Nie zabijacie się i w ogóle… -rzucił Blaise, wymachując widelcem od niechcenia. Obie dziewczyny parsknęły śmiechem.
-Pogodziłyśmy się. –oznajmiła Callidus z szerokim uśmiechem.
-Nie wierzę. –powiedział Malfoy, kręcąc głową.
-To jakiś podstęp… -szepnął ciemnoskóry do blondyna.
-Zapewne… -zgodził się Ślizgon.
Kolacja przebiegła w dziwnym nastroju. Pogodzone dziewczyny rozmawiały szeptem i co jakiś czas chichotały, a dwójka Ślizgonów wpatrywała się w nie, jakby któraś z nich nagle miała oznajmić, że to był żart. Nic takiego jednak nie nastąpiło, więc po zjedzeniu kolacji, czwórka Ślizgonów ruszyła w stronę lochów. Na korytarzu ujrzeli, idących parę metrów od nich Harry’ego, Rona, Hermionę i Ginny.
-Hej, może ponaśmiewamy się z nich, jak za starych, dobrych lat? –zaproponowała czarnowłosa.
-W sumie, czemu nie? –odparł blondyn i wszyscy przyspieszyli kroku, doganiając czwórkę Gryfonów.
-No proszę, proszę... Kogo my tu mamy? –zaśmiał się Draco, gdy czwórka Ślizgonów stanęła naprzeciw Gryfonom i zablokowała im drogę.
-Odsuń się, Malfoy. –warknął Harry, próbując przejść.
-Łohoho, co tak ostro, Potter? –zadrwił Ślizgon. –Jak ci się miewa z Weasley? Dobrana z was parka. Zdrajczyni krwi i Wielki Zbawca Świata Czarodziejów, Któremu W Przezwyciężaniu Zła Pomagała Cała Szkoła. –prychnął, a Pansy i Blaise ryknęli śmiechem. Aranei tylko stała i przyglądała się poczynaniom znajomych.
-Jak możesz tak mówić? –odezwała się Hermiona. –On uratował ci życie! Co? Już tego nie pamiętasz?!
-Doskonale sam bym sobie poradził… -odparł obojętnie blondyn, wzruszając ramionami.
-Ta, akurat… -prychnęła Granger.
-Co? Nie wierzysz w moje umiejętności? To może mały pojedynek. –zaproponował Ślizgon.
-Akurat swoich umiejętności jestem pewna. Co do twoich nie jestem przekonana. Pokonałabym cię, jednak nie chcę zarobić szlabanu. –odparła Gryfonka, unosząc dumnie głowę.
-No jasne… Ty nie boisz się szlabanu. Ty BOISZ SIĘ mnie… -zadrwił.
-Nawet nie mam powodów, by się ciebie bać. –zaśmiała się dziewczyna.
-A co? Naślesz na mnie swojego chłopaka, Weasley’a?
-Jakbyś chciał wiedzieć to my już nie jesteśmy razem… -rozpędziła się Hermiona, ale Rudzielec natychmiast jej przerwał.
-Przestań. To nie jego sprawa!
-Jasne, przepraszam… Rozpędziłam się… -wytłumaczyła się szybko.
-Ohoho… Więc zerwała z tobą, jak zobaczyła, jakim to jesteś nieudacznikiem, Weasley? –zadrwiła tym razem Pansy.
-Odwal się od niego, Parkinson. –warknęła Ginny Weasley.
-Bo co mi zrobisz? –zapytała wyzywająco Ślizgonka. Gryfonka nic nie odpowiedziała. –Tak myślałam. –uśmiechnęła się szyderczo czarnowłosa.
-Jak myślicie, że możecie sobie tak po prostu drwić z nas i psuć nam humor, żeby sobie go poprawić, to bardzo się mylicie. –rzucił Harry, patrząc na Aranei. –I jeszcze ty, Aranei? Tego się po tobie nie spodziewałem…
-Nie znasz mnie, Potter. –warknęła Ślizgonka, przymrużając oczy. Boże, ale ona jest dwulicowa. ,pomyślał okularnik. Raz jest miła, chce pożyczyć pelerynę, a raz wredna i opryskliwa. Ja już za nią nie nadążam…
-To już sam zdążyłem zauważyć. –warknął Potter. –Jesteś bardzo zmienna. Okres ci się spóźnia?
Na te słowa Gryfoni powstrzymali wybuch śmiechu.
-Odwal się od niej. –fuknął blondyn, popychając Harry’ego na ścianę. Ron rozdziawił usta, Hermiona zakryła usta ręką, a trójka Ślizgonów wpatrywała się w rozgrywającą się scenkę z szyderczymi uśmiechami. Tylko Ginny Weasley zareagowała. Podeszła do Dracona i walnęła go w prawe ramie. Ten jednak nawet jej nie zauważył i przyciskał Pottera do ściany.
-Przeproś. –warknął, uśmiechając się z satysfakcją.
-Draco… -odezwała się wreszcie Aranei. –Przestań. –rozkazała stanowczo. Malfoy momentalnie odwrócił się do dziewczyny i spojrzał na nią z powątpieniem. –Proszę. –dodała, a Ślizgon puścił okularnika i razem z przyjaciółmi oddalili się od Gryfonów bez słowa. Harry miał zamiar rzucić się na Dracona, ale Ginny szybko go przytrzymała.
-Przestań, Harry. Nie warto. –powiedziała spokojnie.
-Za kogo on się uważa?! –fuknęła Hermiona, gdy wraz z przyjaciółmi przechodzili przez wejście pod portretem Grubej Damy.
-Powinieneś go zatrzymać i porządnie mu dokopać. –oznajmił Ron, gdy siadali na jednej z kanap w pokoju wspólnym.
-Dajcie spokój… Przecież to tylko Malfoy… -odezwała się Ginny.
-Ale na za dużo sobie pozwala. –powiedziała stanowczo brunetka. –Myślałam, że po bitwie zmieni się chociaż trochę…
-No to się przeliczyłaś. –odparł Rudzielec, wzruszając ramionami.
-Dobrze, że Aranei zareagowała, bo na was nie mogłem liczyć. –powiedział ponuro Harry. Gdy Ginny otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, dodał: -Przepraszam, Ginn. Nie mówiłem o tobie.
-Zacznijmy od tego, że gdyby nie Aranei, to Malfoy w ogóle by cię nie zaatakował. –zauważyła Granger.
-On tylko szukał pretekstu…
-Dlaczego ją bronisz?! –oburzyła się Hermiona. –A może… Ona ci się podoba? –zastanowiła się na głos.
-Hermiona! –skarciła ją młoda Weasley, która aktualnie chodziła z Potterem.
-Co? Ja już nie ogarniam chłopaków… Bywają przecież i tacy, którym się dobrze układa z dziewczyną, ale nagle pojawia się jakaś ślicznotka, zatrzepocze rzęsami i wszystko szlak trafia! –fuknęła Gryfonka, patrząc na Rona.
-Herm… -zaczął Rudzielec, ale dziewczyna natychmiast mu przerwała.
-Tak, wiem! Rozmawialiśmy już o tym! Ja po prostu… muszę ochłonąć… -oznajmiła, po czym wstała i wyszła z pokoju wspólnego. Nikt jej nie zatrzymywał. Najwyraźniej zrozumieli, że potrzebuje chwili samotności.
Szła korytarzami Hogwartu, gdy nagle spostrzegła pustą klasę, więc weszła do niej, po czym upewniwszy się, że nie ma w niej nikogo, osunęła się na ścianie i schowała twarz w dłoniach. Łzy spłynęły jej po policzkach. Znowu płakała. I znowu przez niego…
-*-
-Dlaczego nie chciałaś,
żebym go uderzył? –zdziwił się Malfoy, gdy wraz z przyjaciółmi wchodzili do
pokoju wspólnego.
-Nie wiem… -odparła brunetka. -Po prostu… Właściwie nic takiego nie powiedział, a ty go siłą zmuszasz, żeby mnie przeprosił. Nie ty jesteś od uczenia go dobrych manier.
-A kto inny? Jego rodzice nie żyją. –zaśmiał się Ślizgon, gdy siadali w kącie pokoju wspólnego.
-Przestań. To nie jest śmieszne. –powiedziała stanowczym tonem Aranei. –Niektórzy nigdy nie poznają swoich rodziców… Ty masz oboje rodziców. Nie wiesz jak to jest…
-A ty wiesz? –zadrwił blondyn. –Też masz oboje rodziców.
-Taa… -powiedziała ponuro brunetka. Tak naprawdę nie wie, jak to jest żyć bez rodziców, ale przykro jej było, że nie miała ojca. Przez tyle lat była święcie przekonana, że to Marcus jest jej ojcem, ale tak naprawdę tylko jej go zastępował. A kiedy dowiedziała się, że nim nie jest, chciała poznać biologicznego ojca. Niestety, wtedy okazało się, że on nie żyje. Co więcej, nie mogłaby go poznać, bo gdyby ją znalazł, to by ją zabił.
-Coś się stało? –zapytał Blaise, widząc zamyśloną minę Ślizgonki.
-Co? Nie… Nic, nic… -odparła szybko dziewczyna.
-To co, Draco? Już się nie gniewasz na Ar, że gadała z Potterem? –zadrwiła Pansy.
-Daj spokój. Nie jestem zły, że z nim gadała, tylko o to, że coś przed nami ukrywa. –oznajmił blondyn.
-A ty znowu swoje?! –zapytała zrezygnowana brązowooka.
-Po prostu jemu to mówisz, a nam to już nie… -bąknął.
-Nie mówię mu o tym, dlaczego byłam w tej łazience, jeśli o to ci chodzi. Ja tylko chciałam od niego pożyczyć pelerynę-niewidkę! –odparła, poddając się wreszcie. Pozostała trójka spojrzała na nią z zaciekawieniem.
-Po co ci peleryna-niewidka? –zdziwiła się Parkinson.
-Oj, po prostu… -ściszyła głos. –Chciałam pożyczyć parę książek z Działu Ksiąg Zakazanych… Nie z jakiegoś konkretnego powodu. –powiedziała szybko, widząc że Draco już otwiera usta, by ją o to zapytać. –Po prostu chciałam trochę poczytać. Okay? To wszystko.
-I on ci tak po prostu ją pożyczył? –zdziwił się ciemnoskóry, podnosząc jedną brew. –Nie wierzę.
-Najpierw się mnie dopytywał, po co ją chcę, ale potem… Tak, po prostu mi ją pożyczył. W sumie, jak teraz się tak nad tym zastanawiam, to dziwne… Ale on jest naiwny… -zadrwiła dziewczyna. –Oczywiście nie potrzebowałam jej do niczego innego, ale jakbym na przykład chciała kogoś okraść, czy coś. Przecież on mnie nie zna…
-No właśnie… -przytaknął Zabini.
-Dobra, to przecież Potter. W jego oczach każdy może się nawrócić i być dobrym. Nawet Ślizgoni… -zaśmiała się Pansy. –Ale… Widzieliście minę Weasley’a, jak Draco przygniótł Harry’ego do ściany? Normalnie myślałam, że zaraz się zesra ze strachu. A myślałam, że chlubą Gryfonów jest odwaga. –zadrwiła.
-Hahaha, faktycznie… -przytaknęła brązowooka. –Draco, co ci jest? –zapytała blondyna, gdyż zauważyła, że jakoś dziwnie się zachowuje. Nie śmiał się, tylko patrzył pustym wzrokiem w podłogę. Ta… Mina Weasley’a była bezcenna. Ale byłaby jeszcze lepsza, gdybym przywalił Potterowi. A ona musiała go obronić! , myślał Ślizgon.
-Co? Nic… Tylko głowa mnie boli… Muszę się przejść… -odparł i wstał. Wiedział, że gdyby został z nimi chwilę dłużej, mogłoby dojść znowu do kłótni, a nie chciał znowu wyjść na zazdrosnego.
-Może pójść z tobą? Poszlibyśmy do pani Pomfrey… Ona by ci dała jakąś tabletkę... –zaproponowała Parkinson.
-Nie, dzięki. Poradzę sobie sam. –oznajmił stanowczo i wyszedł.
Szedł korytarzami Hogwartu i myślał. Znowu ten Potter… Jak z nim nie gada, to go broni. On ją przecież obraził! Zasłużył na nauczkę!
Z rozmyślań wyrwały go odgłosy, dochodzące z jednej z klas. Brzmiało to jak… płacz. Ciekawość wzięła swoje, więc Ślizgon lekko uchylił drzwi klasy i zobaczył... Hermionę Granger. Siedziała skulona przy jednej ze ścian. Twarz miała schowaną w dłoniach, które tłumiły jej płacz, jednak nie zagłuszały go całkowicie. Słyszał jej pochlipywanie.
-Granger? –zdziwił się, a Gryfonka natychmiast oderwała dłonie od twarzy i spojrzała na niego ze strachem. No pięknie… Teraz wszyscy Ślizgoni będą mieli o czym gadać. „Panna Wszystko-Wiem-Najlepiej płacząca w pustej Sali od zaklęć.”
Blondyn miał rzucić jakąś zgryźliwą uwagę, ale coś go powstrzymało. Zobaczył jej czekoladowe tęczówki, zwykle takie pewne siebie, a teraz zapuchnięte od płaczu. Nie wiedział co zrobić. Najlepiej w ogóle nie wchodziłby do tej klasy, gdyby wiedział, że zastanie tam płaczącą Granger.
-Czy ty… płaczesz? –zapytał w końcu, chodź wiedział, jaka jest odpowiedź na to pytanie. Hermiona była zdziwiona brakiem jakiejkolwiek drwiny w jego głosie.
-Nie twoja sprawa. –Gryfonka chciała, aby jej głos brzmiał pewnie, ale teraz, gdy płakała, nie potrafiła sprawić, aby głos jej się nie trząsł. –Wyjdź.
Blondyn jednak nie wysłuchał jej rozkazu. Nie wiedząc czemu to robi, zamknął za sobą drzwi, podszedł do oniemiałej brunetki i usiadł obok, opierając się plecami o ścianę.
-Czego chcesz? –bąknęła Granger.
-Porozmawiać. Chyba oboje teraz tego potrzebujemy… -odparł spokojnie, patrząc na swoje buty.
-Nie wiem… -odparła brunetka. -Po prostu… Właściwie nic takiego nie powiedział, a ty go siłą zmuszasz, żeby mnie przeprosił. Nie ty jesteś od uczenia go dobrych manier.
-A kto inny? Jego rodzice nie żyją. –zaśmiał się Ślizgon, gdy siadali w kącie pokoju wspólnego.
-Przestań. To nie jest śmieszne. –powiedziała stanowczym tonem Aranei. –Niektórzy nigdy nie poznają swoich rodziców… Ty masz oboje rodziców. Nie wiesz jak to jest…
-A ty wiesz? –zadrwił blondyn. –Też masz oboje rodziców.
-Taa… -powiedziała ponuro brunetka. Tak naprawdę nie wie, jak to jest żyć bez rodziców, ale przykro jej było, że nie miała ojca. Przez tyle lat była święcie przekonana, że to Marcus jest jej ojcem, ale tak naprawdę tylko jej go zastępował. A kiedy dowiedziała się, że nim nie jest, chciała poznać biologicznego ojca. Niestety, wtedy okazało się, że on nie żyje. Co więcej, nie mogłaby go poznać, bo gdyby ją znalazł, to by ją zabił.
-Coś się stało? –zapytał Blaise, widząc zamyśloną minę Ślizgonki.
-Co? Nie… Nic, nic… -odparła szybko dziewczyna.
-To co, Draco? Już się nie gniewasz na Ar, że gadała z Potterem? –zadrwiła Pansy.
-Daj spokój. Nie jestem zły, że z nim gadała, tylko o to, że coś przed nami ukrywa. –oznajmił blondyn.
-A ty znowu swoje?! –zapytała zrezygnowana brązowooka.
-Po prostu jemu to mówisz, a nam to już nie… -bąknął.
-Nie mówię mu o tym, dlaczego byłam w tej łazience, jeśli o to ci chodzi. Ja tylko chciałam od niego pożyczyć pelerynę-niewidkę! –odparła, poddając się wreszcie. Pozostała trójka spojrzała na nią z zaciekawieniem.
-Po co ci peleryna-niewidka? –zdziwiła się Parkinson.
-Oj, po prostu… -ściszyła głos. –Chciałam pożyczyć parę książek z Działu Ksiąg Zakazanych… Nie z jakiegoś konkretnego powodu. –powiedziała szybko, widząc że Draco już otwiera usta, by ją o to zapytać. –Po prostu chciałam trochę poczytać. Okay? To wszystko.
-I on ci tak po prostu ją pożyczył? –zdziwił się ciemnoskóry, podnosząc jedną brew. –Nie wierzę.
-Najpierw się mnie dopytywał, po co ją chcę, ale potem… Tak, po prostu mi ją pożyczył. W sumie, jak teraz się tak nad tym zastanawiam, to dziwne… Ale on jest naiwny… -zadrwiła dziewczyna. –Oczywiście nie potrzebowałam jej do niczego innego, ale jakbym na przykład chciała kogoś okraść, czy coś. Przecież on mnie nie zna…
-No właśnie… -przytaknął Zabini.
-Dobra, to przecież Potter. W jego oczach każdy może się nawrócić i być dobrym. Nawet Ślizgoni… -zaśmiała się Pansy. –Ale… Widzieliście minę Weasley’a, jak Draco przygniótł Harry’ego do ściany? Normalnie myślałam, że zaraz się zesra ze strachu. A myślałam, że chlubą Gryfonów jest odwaga. –zadrwiła.
-Hahaha, faktycznie… -przytaknęła brązowooka. –Draco, co ci jest? –zapytała blondyna, gdyż zauważyła, że jakoś dziwnie się zachowuje. Nie śmiał się, tylko patrzył pustym wzrokiem w podłogę. Ta… Mina Weasley’a była bezcenna. Ale byłaby jeszcze lepsza, gdybym przywalił Potterowi. A ona musiała go obronić! , myślał Ślizgon.
-Co? Nic… Tylko głowa mnie boli… Muszę się przejść… -odparł i wstał. Wiedział, że gdyby został z nimi chwilę dłużej, mogłoby dojść znowu do kłótni, a nie chciał znowu wyjść na zazdrosnego.
-Może pójść z tobą? Poszlibyśmy do pani Pomfrey… Ona by ci dała jakąś tabletkę... –zaproponowała Parkinson.
-Nie, dzięki. Poradzę sobie sam. –oznajmił stanowczo i wyszedł.
Szedł korytarzami Hogwartu i myślał. Znowu ten Potter… Jak z nim nie gada, to go broni. On ją przecież obraził! Zasłużył na nauczkę!
Z rozmyślań wyrwały go odgłosy, dochodzące z jednej z klas. Brzmiało to jak… płacz. Ciekawość wzięła swoje, więc Ślizgon lekko uchylił drzwi klasy i zobaczył... Hermionę Granger. Siedziała skulona przy jednej ze ścian. Twarz miała schowaną w dłoniach, które tłumiły jej płacz, jednak nie zagłuszały go całkowicie. Słyszał jej pochlipywanie.
-Granger? –zdziwił się, a Gryfonka natychmiast oderwała dłonie od twarzy i spojrzała na niego ze strachem. No pięknie… Teraz wszyscy Ślizgoni będą mieli o czym gadać. „Panna Wszystko-Wiem-Najlepiej płacząca w pustej Sali od zaklęć.”
Blondyn miał rzucić jakąś zgryźliwą uwagę, ale coś go powstrzymało. Zobaczył jej czekoladowe tęczówki, zwykle takie pewne siebie, a teraz zapuchnięte od płaczu. Nie wiedział co zrobić. Najlepiej w ogóle nie wchodziłby do tej klasy, gdyby wiedział, że zastanie tam płaczącą Granger.
-Czy ty… płaczesz? –zapytał w końcu, chodź wiedział, jaka jest odpowiedź na to pytanie. Hermiona była zdziwiona brakiem jakiejkolwiek drwiny w jego głosie.
-Nie twoja sprawa. –Gryfonka chciała, aby jej głos brzmiał pewnie, ale teraz, gdy płakała, nie potrafiła sprawić, aby głos jej się nie trząsł. –Wyjdź.
Blondyn jednak nie wysłuchał jej rozkazu. Nie wiedząc czemu to robi, zamknął za sobą drzwi, podszedł do oniemiałej brunetki i usiadł obok, opierając się plecami o ścianę.
-Czego chcesz? –bąknęła Granger.
-Porozmawiać. Chyba oboje teraz tego potrzebujemy… -odparł spokojnie, patrząc na swoje buty.
WOW
OdpowiedzUsuń... Dobra muszę ochłonąć xD
Okej, chyba już...
Kurdę, ale akcja poszła!!!
Aż iskry lecą :O
Cieszę się, że Pansy przeprosiła Aranei i mam nadzieje, że Ar zastanowi się nad swym zachowaniem xd . I fajnie, że te przeprosiny nie wyszły takie sztuczne, jak mogłyby wyjść :) Doskonale to rozegrałaś.
I pojawiła się na dłużej Hermiona Dziękuję, ci mistrzu :DD.
Kurdę, ale za to przerwanie w TAKIEJ chwili ( *o* ) to aż mam ochotę cię udusić! :D Pisz szybciutko!!!
Dzięki, starałam się, żeby nie wyszły sztucznie :D
UsuńAle mnie ucieszyłaś tym komentarzem. Lecem pisać ;D I przepraszam, że przerwałam w takim momencie, nie zabijaj! xD
Uuu... 'Dracusia' na poważne rozmowy wzięło. Musiał być naprawdę zdesperowany, żeby rozmawiać z gryfonką, lecz w głębi serca mam nadzieję, że będzie choć odrobina Dramione. :) Ale to tylko moja propozycja na dalsze losy bohaterów.
OdpowiedzUsuńNie wiem też czy zwrot 'ok'' jest poprawny stylistycznie, bo jest to skrót od angielskiego słowa. Ale co ja tam wiem...
Ślę moooorze weny i czasu :D
Pozdrawiam serdecznie
Felix Felicis ^^
No masakra. Nie dość, że z Gryfonką to akurat ze szlamą (przepraszam za słownictwo) i do tego Granger, z którą przez tyle lat mieli spinę! :D Ale musiałam jakoś zacząć to upragnione Dramione xD
UsuńNo właśnie też się zastanawiałam, ale "Dobrze" brzmi trochę nienaturalnie. Więc może "Okay" ? :D
Też nas wkurza Aranei, jednak dobrze, że pogodziła się z Pansy chociaż. Mogłaby jeszcze przeprosić Harry'ego, Rona i Hermionę. Ron powinien być z Aranei tak w ogóle naszym zdaniem :D Czekamy z niecierpliwością na następne rozdziały.
OdpowiedzUsuńNo nie wiem właśnie, czemu Was wszystkich Aranei tak wkurza. Powiedzcie czym, to spróbuję ją jakoś... przywołać do porządku? :D
UsuńPlanuję właśnie, żeby się pogodzili, ale narazie nic nie obiecuję, bo jak obiecam, to będę musiała tak napisać, a lubię pisać bez konkretnego planu. ;)
Dziękuję za poświęcenie chwili na mojego bloga. Rozdziały staram się dodawać w miarę często, także mam nadzieję, że zostaniecie. :)
:;)
OdpowiedzUsuńCzemu Dramiona ? Czemu ...
OdpowiedzUsuń