niedziela, 23 listopada 2014

XIII

Witam! Jako, że był jeden komentarz - wstawiam rozdział. ;)
Miłego czytania.
Wstawię następny kiedy będą... dwa komentarze (pogwiazdorzę sobie! a co!). :D


Draco szedł razem z Blaisem na śniadanie, ale gdy znaleźli się w tłumie uczniów, którzy przepychali się do Wielkiej Sali, stracił przyjaciela z zasięgu wzroku. W pewnym momencie poczuł czyjąś rękę na ramieniu i został wypchnięty z tłumu i popchnięty na ścianę. Zdenerwowany Ślizgon odwrócił się, by rozpoznać napastnika, którym okazała się być Aranei. Ta, widząc groźną minę przyjaciela, wybuchła śmiechem.
-Groooźny… -zakpiła. Draco złagodniał i uśmiechnął się.
-No? –zapytała Aranei. Malfoy zmarszczył brwi, nie wiedząc o co chodzi. –Co z Blaisem i Weasley?!
-Aaaa… -mruknął Draco, drapiąc się po karku. -Właściwie to wczoraj, jak wróciłem do dormitorium, Diabeł brał prysznic, a zanim wyszedł, to ja już zasnąłem.
Brunetka przewróciła oczami.
-Poważnie?
-Jak najbardziej. Dzisiaj rano go przycisnąłem, to powiedział, że mi wszystko opowie po lekcjach, więc się zgodziłem…
-Idiota. –warknęła Ślizgonka, po czym ponownie przyłączyła się to tłumu. Draco tylko z rozbawieniem pokręcił głową, po czym podążył za nią.

  Hermiona zeszła po schodach w pięknej, fiołkowej sukni, która doskonale do niej pasowała. Na twarzy miała delikatny uśmiech, a jej włosy upięte były w pięknego koka. Szpilki stukały delikatnie o schody, gdy szła ku swojemu partnerowi, który czekał na nią na dole i patrzył na Gryfonkę, niczym na boginię. Gdy dziewczyna stanęła koło niego, delikatnie wziął ją pod ramię i ruszyli razem na parkiet. Po Sali rozniósł się dźwięk skrzypiec, grający ulubioną melodię brunetki. W tym momencie na parkiecie nie było już nikogo, oprócz niej i jej partnera. Brązowooka nawet nie zastanawiała się jak dotąd, kim jest jej partner. Wiedziała po prostu, że czuje się w jego towarzystwie bardzo dobrze i tańczyła, przytulona do niego. Gdy jednak chłopak ujął ją pod brodę i zmusił, by spojrzała w jego piękne, szare tęczówki, zrozumiała z kim tańczy. Tańczyła właśnie z Draconem Malfoy’em! Brunetka wstrzymała oddech, jednak nie zaprzeczyła, gdy blondyn pocałował ją delikatnie w usta. Po jej ciele rozniosło się przyjemne ciepło, a na plecach Hermiona poczuła dziwne dreszcze. Nagle jednak Ślizgon zniknął, a zamiast w Sali balowej, Gryfonka znalazła się w jakimś bardzo ciemnym pomieszczeniu.
-Halo? –zawołała dziewczyna. Nikt nie odpowiedział. Nie wiedząc, czemu to robi brunetka pobiegła przed siebie i w tamtym momencie pomieszczenie wydało jej się nieskończenie długie.
-Halo? –zawołało coś za nią. W pierwszej chwili brązowooka pomyślała, że to echo, ale po chwili zorientowała się, że nie tak brzmi jej głos. Zatrzymała się więc, odwróciła niepewnie i niemal krzyknęła, gdy zobaczyła przed sobą Aranei Callidus. Ślizgonka miała na sobie długą, czarną szatę z ogromnym kapturem. Jej brązowe włosy były rozpuszczone i sięgały jej pasa. Pomimo ogromnego kaptura, przez który nie było widać połowy twarzy dziewczyny, Hermiona ją rozpoznała.
-A… Aranei? –zapytała niepewnie. W tym momencie usłyszała syk i spojrzała za siebie. Nim jednak zdążyła jakkolwiek zareagować, runęła na ziemię. Jedyne, co zobaczyła to ogromnego węża, który pełznął po jej nogach.
Oddychając ciężko, Gryfonka podniosła się do pozycji siedzącej i rozglądnęła wokół siebie. Nadal znajdowała się w Skrzydle Szpitalnym. Gdy trochę się uspokoiła, opadła z powrotem na łóżko i położyła się na boku. Chciała z powrotem zasnąć, ale nie mogła. Z ciekawości spojrzała na zegarek obok siebie, który wskazywał 7 rano. Brunetka przeciągnęła się leniwie i zawołała panią Pomfrey, która zadała jej setki pytań, takich jak „Jak się czujesz?”, „Czy coś cię boli?”, „Dobrze spałaś?” itp. Skończyło się na tym, że dała jej jakieś lekarstwa i pozwoliła wyjść, zanim jeszcze rozpoczęły się lekcje. Pani Pomfrey uznała, że Gryfonka już wydobrzała, ale ostrzegła ją, żeby miała się na baczności i nie wdawała więcej w żadne bójki. Granger niemalże prychnęła. Powstrzymała się jednak, bo to byłoby niegrzeczne. Hermiona nie zdążyła jednak na śniadanie, więc poszła prosto do dormitorium, gdzie zastała Ginny, pakującą w pośpiechu książki do torby. Gdy brunetka weszła do pokoju, ruda obejrzała się i spojrzała na nią, ale gdy tylko zobaczyła, że to ona, od razu odwróciła wzrok i zaczęła pakować książki z jeszcze większym pośpiechem.
-Ginn… -zaczęła Hermiona, ale nim zdążyła powiedzieć coś więcej, Wealsey’ówna minęła ją w drzwiach i wyszła szybkim krokiem z pokoju. Brunetka tylko westchnęła ze znużeniem. „Przecież nic takiego nie zrobiłam!” –pomyśła z zażenowaniem. Wiedziała jednak, że aby utrzymać dobre stosunki z przyjaciółką, będzie musiała ją później przeprosić. Dziewczyna spojrzała na zegarek i aż podskoczyła, kiedy okazało się, że już późno. Niemal w biegu wyciągnęła torbę i wrzuciła do niej potrzebne książki, pergamin i pióro, po czym wybiegła z pokoju i pobiegła do klasy eliksirów ile sił w nogach. Nie zdążyła jednak i gdy wpadła do klasy okazało się, że lekcja już trwa. Cała klasa spojrzała na nią. Zapewne wszyscy wiedzieli już o incydencie z poprzedniego dnia. A może nie?
-Prze.. praszam za spóźnienie… -wymamrotała dziewczyna, czując się bardzo niezręcznie.
-Nie szkodzi, panno Granger. –odparł spokojnie profesor Slughorn. –Proszę usiąść.
Hermiona pokiwała niepewnie głową i poczłapała do stolika, przy którym siedział Harry i Ron.
-Wypuściła cię?
-Jak się czujesz?
Ron i Harry równocześnie zasypali ją pytaniami, ale Hermiona powiedziała, że powie im wszystko na przerwie, bo na razie jest lekcja. Chłopcy tylko pokiwali głowami z zawiedzionymi minami, ale nie pytali już więcej. Nie wiedzieć czemu, uwagę dziewczyny przykuł stolik na drugim końcu klasy, gdzie siedzieli: Malfoy, Zabini, Parkinson i Callidus. Gryfonka najpierw spojrzała na Aranei, która wyglądała na znudzoną wykładem profesora. W tym momencie przypomniał jej się dzisiejszy sen i aż się wzdrygnęła. Zastanawiała się, co mógł on znaczyć. W tamtym momencie Aranei spojrzała prosto na nią i uśmiechnęła się. Hermiona zmarszczyła brwi i wtedy przypomniała sobie, że poprzedniego dnia się pogodziły, więc odwzajemniła uśmiech, chodź był on bardzo wymuszony. Obok Ślizgonki siedział Draco  i gdy Hermiona przypomniała sobie pierwszą część snu, momentalnie zrobiła się czerwona jak burak i raptownie odwróciła wzrok od ich stolika, próbując skupić uwagę na Slughornie.

  Po lekcji eliksirów, Aranei wyszła rozpromieniona z klasy, w towarzystwie Blaise’a i Dracona.
-A ty co się tak cieszysz? –zapytał zdziwiony ciemnoskóry.
-No bo wiecie, że teraz jest czas wolny? Można go wykorzystać na jakieś długie rozmowy o Diabłach i Wiewiórkach… 
-Ar! –skarcił ją Zabini, zatykając ręką usta. –Ktoś mógł usłyszeć.
Ślizgonka przewróciła oczami, a ciemnoskóry zabrał rękę.
-Dobra chodźcie do dormitorium mojego i Smoka. –powiedział po chwili ze zrezygnowaniem, po czym ruszył przed siebie. Draco i Aranei spojrzeli po sobie po czym przybili piątkę i ruszyli za przyjacielem.

Gdy już byli w ich pokoju, Blaise rzucił zaklęcie wyciszające, aby nikt z zewnątrz nie mógł podsłuchać.
Aranei usiadła na łóżku Dracona, obok blondyna, a Zabini na swoim.
-Zanim zaczniesz… -powiedział Malfoy. –Masz świadomość, że obojętnie, jak dziwna byłaby twoja opowieść, to i tak dostaniesz wpierdol za to, że nam o tym nie powiedziałeś wcześniej?
-Draco miał na myśli, że dostaniesz lanie. –wytłumaczyła sfrustrowana Callidus, jakby Blaise nie zrozumiał. Blondyn przewrócił oczami.
-Dobrze, że wytłumaczyłaś, bo na pewno nie zrozumiał…
-Chodziło mi o to, że…
-Dobra, macie zamiar gadać bez sensu, czy chcecie posłuchać? –zapytał zażenowany ciemnoskóry. Pozostała dwójka natychmiast się uspokoiła i nastawiła uszu.


 
  Hermiona miała akurat czas wolny, więc kierowała się do biblioteki, gdy nagle ktoś na nią wpadł.
-Ojej, przepraszam… -zaczęła natychmiast, ale gdy zobaczyła dobrze znanego sobie Rudzielca, dodała: -Albo i nie…
-Możemy porozmawiać? –zapytał spokojnie Gryfon. Hermiona chwilę się zastanowiła, po czym odparła „Czemu nie?”.
-Ale… nie tutaj… -powiedział chłopak, spoglądając na kilku uczniów, którzy również byli na korytarzu. Brunetka pokiwała głową, po czym ruszyła razem z Weasley’em w sąsiedni korytarz. Zatrzymali się, gdy nikogo nie zobaczyli na horyzoncie.
-O co chodzi? –zapytała Hermiona.
-No bo… Posłuchaj… Wcześniej nie miałem odwagi ci tego powiedzieć, ale… przepraszam.
Gryfonka uniosła jedną brew.
-Poważnie? Teraz? Wiesz, jest już chyba trochę za późno, więc… Wybacz, ale nie przyjmuję twoich przeprosin…
-Nie, Hermiono… Ja naprawdę… Naprawdę jest mi przykro i to był tylko jeden malutki pocałunek i ja nie chciałem, żeby to tak się potoczyło…
-Jeden, malutki pocałunek?! Ty chyba sobie żarty robisz! –przerwała mu dziewczyna. Nie miała ochoty wysłuchiwać takich głupot. Ledwo co się otrząsnęła, a rany powoli się goiły, a on musiał od nowa je rozdrapać. Wiedziała, że jeśli będzie dłużej drążyć tą rozmowę, to wygarnie wszystko Rudzielcowi i dobrze się to dla niego nie skończy.
-To nic nie znaczyło!
-Dlaczego mówisz mi to teraz?! –warknęła Gryfonka. –Tyle czasu czekałam na twoje przeprosiny, a doczekałam się ich dopiero po dwóch miesiącach?! Jesteś śmieszny!
-Ja po prostu…
-Nie, Ronaldzie. Nie chcę o tym rozmawiać. I … jeśli to już wszystko to… żegnam. –fuknęła Granger, coraz bardziej tracąc cierpliwość, po czym odwróciła się na pięcie, ale Weasley złapał ją za ramię, po czym przyciągnął do siebie i złączył jej usta ze swoimi. Hermiona oczekiwała na przyjemne ciepło, które kiedyś czuła, gdy Ron ją całował, ale nic. Jej uczucie do niego wygasło. Po prostu. Rana była tak ogromna, że teraz jedyne co do niego czuła to żal. Nic więcej.
Brunetka po chwili odepchnęła rudego.
-Idiota! –fuknęła, po czym spoliczkowała Gryfona.
-Myślałem że…
-Źle myślałeś Ron! Rozumiesz?! Nie kocham cię! I już nigdy nie pokocham!  -krzyknęła przez łzy dziewczyna, po czym uciekła.

  Blaise opowiedział przyjaciołom o tym, że Ginny podobała mu się od kiedy pamiętał, a potem, kiedy Harry, Ron i Hermiona wyruszyli na poszukiwanie horkruksów, ruda zamartwiała się jak nigdy. Mroczne Czasy to było dla niej nie lada zmartwienie. Chodź była twarda i w dzień skrywała emocje, to płakała po nocach. Któregoś wieczoru, gdy już była cisza nocna, Blaise pokłócił się z Pensy w pokoju wspólnym, po czym nie zwracając uwagi na ciszę nocną, wybiegł jak burza z lochów i gdy przechodził obok  Łazienki Jęczącej Marty, usłyszał szloch. Z ciekawości zajrzał do środka i zobaczył płaczącą Weasley’ównę. Wygadała mu się o tym, jak to martwi się o przyjaciół i zagroziła, że jeśli komuś o tym powie to znajdzie go i powiesi za jaja. Od tamtej pory Zabini martwił się o Weasley’ównę i codziennie patrzył na nią. Na jej cienie pod oczami, wynikające z nocnego płaczu, na jej smutne oczy i rude włosy, które straciły swój dawny blask. Potem była bitwa o Hogwart. Po bitwie Blaise zastanawiał się, co dzieje się z Ginny, a gdy na początku sierpnia spotkali się na Pokątnej i chłopak zobaczył Gryfonkę całą i zdrową, kamień mu spadł z serca. Zagadał ją i wtedy umówili się pierwszy raz, potem drugi. Nim się obejrzeli, oboje byli w sobie zakochani. Spotykali się ukradkiem prawie cały sierpień. Tydzień przed początkiem roku szkolnego, Weasley’ówna wystawiła Ślizgona i nie odpowiadała na sowy. Odezwała się dopiero dwa dni przed końcem roku i wtedy spotkali się ostatni raz po to, by z tym skończyć. Właściwie to Blaise nie miał nic do gadania. Kiedy zaczął się rok szkolny, Zabini widział, że Ginny dalej jest z Harrym, więc postanowił, że nie będzie ubiegał się o jej względy, skoro ona tego nie chce. Gdy jednak podsłuchał rozmowę Weasley’ówny z Potterem zrozumiał, że się pomylił. Gdy ruda wybiegła ze Skrzydła Szpitalnego zbulwersowana, chłopak uznał tę okazję za idealną do rozmowy.
-No… To właściwie tyle… -zakończył ciemnoskóry. Miał niepewności, co do reakcji swoich przyjaciół, ale z drugiej strony cieszył się, że mógł się wreszcie komuś wygadać.
-Och, słodki Salazarze! –powiedziała zafascynowana Aranei, łapiąc się za głowę. –Jakież to urocze!
Pozostała dwójka spojrzała na nią dziwnie.
-Co? Jestem pieprzoną romantyczką… -oznajmiła, wzruszając ramionami.
-Ach, te problemy sercowe… -zaśmiał się Draco. –Kurde, w ogóle to nieźle, nieźle… Nie wiem, co ci poradzić. Problemy sercowe to nie moja działka, ale dalej mam do ciebie wyrzuty o to, że mi o tym nie powiedziałeś wcześniej….
-No kurde, nie miałem jak, okay? To miała być tajemnica!
-Ale mi mogłeś powiedzieć…
-Oj wiem, że mogłem to zrobić wcześniej, ale zrobiłem teraz, jasne?
-Ciemne… -dodała zażenowana brunetka. –To co zamierzasz z tym zrobić?
-Oj nie, nie, nie. Koniec szczerych rozmów na dziś… -zaczął Blaise.
-Ach, mężczyźni… -westchnęła Callidus, po czym spojrzała na Dracona. –Za ile transma?
-Za 10 galeonów. –odparł blondyn z rozbawieniem.
-Bardzo śmieszne… -odparła ze znużeniem brunetka, chodź dało się dostrzec cień uśmiechu na jej twarzy.

  Na następnych lekcjach Hermiona starała się siadać z dala od Rona, co zmuszało ją również do siedzenia z daleka od Harry’ego, którego dziwiła postawa przyjaciółki.
-Wiesz może, o co chodzi Hermionie? –zapytał okularnik, gdy na zielarstwie Hermiona usiadła z Nevillem Longbottom’em i nawet nie spojrzała w stronę przyjaciół. Ron spojrzał na brunetkę.
-Nie mam pojęcia… -mruknął, po czym spojrzał na panią Sprout. Potter od razu rozpoznał, że Rudzielec kłamie, ale nie naciskał. Wiedział, że Gryfon prędzej, czy później powie mu o co chodzi .

4 komentarze:

  1. więcej !!! Poważnie, Twoje opowiadanie mnie wciągnęło.. no i chciałabym to Dramione :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie. Najpierw Aranei musi dać kosza Draconowi. ^^ Więcej nie zdradzę. ;D

      Usuń
  2. Oooo :) Slodki rozdzial ale szkoda mi Rona bo go bardzo lubie ^^

    OdpowiedzUsuń