Hejka!
Wiedziałam, że jak postraszę trochę moją wenę tym, że zawieszam bloga, to się podda i wróci, więc oto przedstawiam Wam świeżutki nowy rozdzialik. Życzę szczęścia w Nowym Roku i miłego czytania.
Zachęcam do brania udziału w ankiecie na wygląd bloga. Waham się, więc postanowiłam, iż zapytam Was o zdanie. ;)
Aranei leżała w
swoim łóżku w dormitorium i czytała książką – jedną z tych, które bez
pozwolenia wypożyczyła z Działu Ksiąg Zakazanych. Przejechała bez zaciekawienia
wzrokiem po literach i już miała z rutyny przewrócić kartkę, gdy w oczy rzucił
jej się pewien wyraz. „Nieśmiertelny”. Dziewczyna natychmiast się ożywiła i
zaczęła czytać kilka zdań, które były zamieszczone do krótkiej informacji o
tajemniczym eliksirze. Nie było jednak sposobu wykonania, ani składników. Było
jedynie napisane, że owy eliksir istnieje. Brunetka zawinęła na palec kosmyk
włosów i zaczęła nim szarpać nerwowo. Po chwili uznała, że plan z horkruksem
może nie wypalić, a dobrze byłoby mieć w zanadrzu plan B. Postanowiła, że musi
dowiedzieć się więcej o tajemniczym eliksirze. Jej rozmyślania przerwała Pansy,
która właśnie wbiegła w podskokach do pokoju.. Aranei podskoczyła i w pośpiechu
schowała książkę pod kołdrę, jednak czarnowłosa i tak nie zwróciłaby na książkę
uwagi, ze względu na stan, w jakim się znajdowała. Brunetka spojrzała na nią
badawczo.
-Co jest? –zapytała z zaciekawieniem. Pansy usiadła na łóżku, obok Ślizgonki i spojrzała na nią z promiennym uśmiechem, jakby właśnie znalazła koniec tęczy.
-Draco zaprosił mnie na bal! –pisknęła. Aranei uśmiechnęła się na samą myśl, że Pansy była nagrodą pocieszenia dla Dracona.
-Tak? –zapytała, unosząc jedną brew i nagle zachciało jej się zgasić zapał dziewczyny mówiąc, że ją pierwszą zaprosił, ale nagle ogarnęło ją dziwne uczucie w żołądku, jakby blokada, że nie powinna tego robić. Sumienie? –To cudownie. –odparła uprzejmie. –Ja idę z Hardym. –dodała z dumą. Pansy chyba zbytnio się tym nie przejęła, bo zaczęła ględzić.
-…Widziałam, że już dawno dawał mi znaki. Po prostu był nieśmiały i nie chciał mi tego pewnie powiedzieć. Och, mój słodki Dracuś. Ale teraz już wszystko będzie piękne. Pójdziemy razem na bal… Wyobrażasz sobie mnie w tej pięknej, zielonej sukni i Dracona obok mnie w garniturze? Jak na balu w czwartej klasie! A nawet i jeszcze lepiej. Będziemy wyglądać tak przepięknie! Wprost idealna para. Jak myślisz, on też tak uważa? –zapytała. Aranei na chwilę się wyłączyła i patrzyła w zamyśleniu na ścianę. Po chwili zrozumiała, że Pansy o coś ją zapytała i oczekuje odpowiedzi.
-Tak, tak… -odparła, nie do końca pewna, czy czarnowłosa spodziewała się takiej odpowiedzi, ale najwyraźniej była zadowolona, bo zaczęła paplać dalej.
-Co jest? –zapytała z zaciekawieniem. Pansy usiadła na łóżku, obok Ślizgonki i spojrzała na nią z promiennym uśmiechem, jakby właśnie znalazła koniec tęczy.
-Draco zaprosił mnie na bal! –pisknęła. Aranei uśmiechnęła się na samą myśl, że Pansy była nagrodą pocieszenia dla Dracona.
-Tak? –zapytała, unosząc jedną brew i nagle zachciało jej się zgasić zapał dziewczyny mówiąc, że ją pierwszą zaprosił, ale nagle ogarnęło ją dziwne uczucie w żołądku, jakby blokada, że nie powinna tego robić. Sumienie? –To cudownie. –odparła uprzejmie. –Ja idę z Hardym. –dodała z dumą. Pansy chyba zbytnio się tym nie przejęła, bo zaczęła ględzić.
-…Widziałam, że już dawno dawał mi znaki. Po prostu był nieśmiały i nie chciał mi tego pewnie powiedzieć. Och, mój słodki Dracuś. Ale teraz już wszystko będzie piękne. Pójdziemy razem na bal… Wyobrażasz sobie mnie w tej pięknej, zielonej sukni i Dracona obok mnie w garniturze? Jak na balu w czwartej klasie! A nawet i jeszcze lepiej. Będziemy wyglądać tak przepięknie! Wprost idealna para. Jak myślisz, on też tak uważa? –zapytała. Aranei na chwilę się wyłączyła i patrzyła w zamyśleniu na ścianę. Po chwili zrozumiała, że Pansy o coś ją zapytała i oczekuje odpowiedzi.
-Tak, tak… -odparła, nie do końca pewna, czy czarnowłosa spodziewała się takiej odpowiedzi, ale najwyraźniej była zadowolona, bo zaczęła paplać dalej.
-*-
-Haha. Co? Dała ci kosza?! –zaśmiał się Blaise, leżąc na swoim łóżku i kuląc się ze śmiechu. Draco patrzył na niego sfrustrowany, opierając się o barek i popijając Ognistą. –Brawo, stary! I do tego odrzuciła cię dla Pottera! HA! –czarnoskórego najwyraźniej bawiły problemy przyjaciela.
-Wiesz co? Chyba mamy wspólnego wroga… -powiedział po chwili blondyn, upijając łyk trunku. Blaise przerwał chichot i spojrzał na przyjaciela ze zdziwieniem.
-Jakiego? Że Pottera niby?
-Mhm. –Draco pokiwał głową. –Były twojej… dziewczyny… -powiedział, przypominając sobie, że teraz Diabeł chodzi z Weasley’ówną. –Na Salazara! Ten świat schodzi na psy! –warknął po chwili, chwytając się za głowę. Blaise spojrzał na niego, mrużąc oczy.
-Co chciałeś przez to powiedzieć?
Draco nadal sobie znów Whisky do szklanki i upił porządny łyk.
-„Nigdy nie dotknąłbym ten zdrajczyni krwi” –zacytował. –Ciekawe czyje to słowa. Nie przypominasz sobie? –zapytał z kpiną.
-To było zanim…
-Zanim co? –przerwał mu z rozbawieniem blondyn. –Zanim straciłeś rozum?
Zabini wstał z łóżka i spiorunował wzrokiem szarookiego.
-Ja straciłem rozum?! Dla twojej informacji, właśnie przeciwnie. Zmądrzałem, dojrzałem. A ty?! Zabujałeś się w dziewczynie, która nawet nie ma szacunku do innych, nawet do ciebie! Idzie na bal z twoim wrogiem, a kiedy ty ją zaprosiłeś, to cię wyśmiała! I kto tu stracił rozum?! Bo na pewno nie ja.
-Nie pozwalaj sobie… -zagroził Draco, powoli wychodząc z równowagi. Upił kolejny, długi łyk, czując pieczenie w gardle i opróżniając tym samym szklankę.
-Trzeba było nie zaczynać. –warknął czarnoskóry. –Zresztą to tylko sama prawda. I powinieneś się z nią pogodzić. Aranei to nie twoja bajka.
Blondyn upuścił szklankę, a ta z trzaskiem rozbiła się na podłodze.
-Coś ty powiedział?
-Pogódź się z tym wreszcie! –fuknął Blaise, który miał już dość tego, że Draco sam sobie robi głupie nadzieje.
Draco zacisnął dłonie w pięści po bokach.
-Jeszcze słowo… -ostrzegł.
-Proszę bardzo. –powiedział czarnoskóry ze spokojem, rozkładając ręce w geście poddania. –Uderz mnie. Widzę, że aż cię świerzbi. Wyżyj się. Nie mam nic przeciwko.
-Skoro tak nalegasz… -powiedział Draco, unosząc ręce, po czym podszedł do przyjaciela i zamachnąwszy się, przysadził mu z pięści w twarz. Czarnoskóry zatoczył się i złapał za policzek. Po chwili spojrzał na blondyna z zaskoczeniem.
-Szczerze? Nie spodziewałem się, że to zrobisz. –oznajmił oszołomiony, kręcąc głową.
-To się przeliczyłeś. –warknął Draco, odwracając się i ruszając do drzwi.
-A ty, za przeproszeniem, dokąd? –warknął Blaise, mrużąc oczy.
-A to, za przeproszeniem, nie twój zasrany interes. –odpyskował Ślizgon, po czym wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami.
Trafił do pustego już pokoju wspólnego i usiadł na kanapie przed kominkiem, wpatrując się w skaczące płomienie. Musiał ochłonąć, a umysł miał nieco zamroczony przez Ognistą. Co on wyprawia? Nigdy nie uderzyłby przecież Diabła. Musiał zacząć panować nad gniewem i postarać się przestać wyżywać na ludziach, którzy są w pobliżu. Nagle w głowie pojawił mu się obraz Granger z dzisiejszego dnia. Zdenerwowanej, ale wciąż zdeterminowanej Granger. Ona również dzisiaj wylała na nim swoją złość, ale Gryfonka zrobiła to słowami. W tamtym wypadku jednak to była tylko i wyłącznie jego wina, bo to on zaczął sprzeczkę. Tym razem to również była jego wina, a Bogu ducha winien Blaise oberwał za jego głupotę. Draco postanowił, że musi przeprosić przyjaciela. I nie tylko jego…
-*-
Rano Aranei razem z Pansy zeszła na śniadanie. Przy stoliku zastały Blaise’a i Dracona, siedzących ramię w ramię i naśmiewających się głośno z jednego, bezwartościowego Gryfona. Aranei uśmiechnęła się i usiadła naprzeciwko chłopaków.
-Cześć, Draco. –przywitała się z uśmiechem Pansy. –I Blaise. –dodała, przypominając sobie o istnieniu przyjaciela.
-Ciebie też miło widzieć, Pansy. –burknął Blaise. Aranei zachichotała.
-Blaise, pytałeś już swojej dziewczyny, czy nie ma nic przeciwko naszym lekcjom latania? –zapytała brunetka. Czarnoskóry musiał przyznać, że wcześniej o tym nie pomyślał. Pokręcił przecząco głową.
-Jeszcze nie. Później ją zapytam… -odparł Ślizgon. Aranei pokiwała głową i nagle poczuła na sobie czyjś wzrok. Obróciła się i zobaczyła, że pewna Gryfonka o kręconych, brązowych włosach patrzy na nią z nienawiścią. Brunetka uśmiechnęła się do niej słodko i wróciła do jedzenia.
-*-
Hermiona przed zaśnięciem przemyślała kilka spraw. Po pierwsze: Musi dać sobie spokój z Ronem i zacząć normalnie żyć. Po drugie: Musi zacząć o siebie dbać i pokazać wszystkim, tak jak w czwartej klasie na balu, że potrafi być piękna. Po trzecie: Zdała sobie sprawę, że przyczyną, dla której Ron ją odrzucił, było odrzucenie przez Harry’ego zaproszenia Hermiony na bal. A dlaczego Harry odrzucił jej zaproszenie i dlaczego w ogóle Gryfonka była zmuszona do takiego posunięcia? Przez Aranei!
Na śniadaniu świdrowała ją wzrokiem, wyobrażając sobie jej nagłą śmierć, która wcale by jej nie przejęła. Z pewnością Gryfonka tańczyłaby nad jej grobem. Nigdy nie myślała w ten sposób o ludziach, zwykle nie czuła do nikogo nienawiści, ale ta dziewczyna naprawdę zalazła jej za skórę. W pewnym momencie Ślizgonka chyba wyczuła jej spojrzenie i oglądnęła się na brunetkę, uśmiechając się szeroko. Hermiona spuściła wzrok, zdając sobie sprawę, że wbija mocno widelec w swoje bezbronne śniadanie.
-*-
-Patrzcie, jak się odpicowała. –zaśmiała się Aranei, wskazując przyjaciołom skinieniem głowy Hermionę Granger. Draco przyjrzał się Gryfonce. Na pierwszy rzut oka nic nie zauważył, jednak gdy się przyjrzał, dostrzegł, że Hermiona ma pomalowane rzęsy, ładnie ułożone włosy i ubrała się… Bardziej dziewczęco. Zwykle nosiła najzwyczajniejsze bluzy, albo swetry i jeansy, a dziś miała na sobie szary sweterek i wąskie rurki. Blondyn przechylił głowę.
-Wygląda…
-Nie dokańczaj. –uprzedziła go Pansy, widząc po jego wyrazie twarzy, że zamierza powiedzieć, iż dziewczyna wygląda dziś całkiem ładnie. Malfoy spojrzał na nią, marszcząc brwi.
-Nie mów mi, co mam robić. –warknął. –Chciałem powiedzieć, że wygląda lepiej, niż zwykle, co nie zmienia faktu, że jest szlamą.
-Draco! –warknęła Aranei z przyzwyczajenia, pierwszy raz odzywając się do niego od ich wczorajszej kłótni. Blondyn spojrzał na nią zirytowany i przewrócił oczami.
-Mugolaczką. Dlaczego masz taką obsesję? Przecież prawie każdy Ślizgom tak mówi!
Aranei poprawiła się na prześle i uniosła dumnie brodę.
-Nie znoszę niewychowanych ludzi, a czarodziej, który używa takiego języka, tak właśnie się zachowuje.
Draco uniósł brwi.
-Uważasz, że jestem… niewychowany?
Blaise zagwizdał, dając do zrozumienia Aranei, że nieco przegięła, co dało Dragonowi ostrzeżenie. Przypomniał sobie, co postanowił poprzedniego wieczoru. Rozkazał sobie być opanowanym, więc policzył w głowie do dziesięciu i spojrzał na brunetkę, która spoglądała na niego ze zdziwieniem.
-Okay. Nie powinienem był tak się wyrażać przy tobie, skoro sobie tego nie życzysz. -powiedział spokojnie. Blaise i Pansy spojrzeli na niego z zaskoczeniem, a Aranei uśmiechnęła się z zadowoleniem. –Lepiej?
-Znacznie lepiej. –odparła brunetka.
-*-
-Draco, przejdziesz się ze mną po błoniach? Jest ładna pogoda i pomyślałam, że… -zaczęła Pansy po śniadaniu, ale Ślizgom jej przerwał.
-Nie dzisiaj. Mam coś do załatwienia. –odparł, minął ją, po czym ruszył w stronę pokoju wspólnego Gryfonów, mając nadzieję, że spotka Granger, wracającą do dormitorium ze śniadania. Przyspieszył kroku, gdy minąwszy grupkę Gryfonów, ujrzał brązowe włosy, które dziś były starannie ułożone. Postanowił, że na dzień dobry nie obejdzie się bez kąśliwej uwagi. Przechodząc, niby przez przypadek obok niej, zagwizdał głośno. Hermiona spojrzała na niego ze zdziwieniem, a gdy zauważyła, że to Malfoy, przewróciła oczami, nie zwalniając kroku.
-No proszę, proszę… -powiedział z łobuzerskim uśmiechem. –Granger, ale się odstawiłaś. To dla Weasley’a? Wróciliście do siebie? –uniósł jedną brew. Hermiona już miała na odfuknąć, ale uspokoiła się w myślach.
-Nie twoja sprawa, Malfoy. Zacznij zajmować się swoimi sprawami, zamiast ciągle wtykać nos w moje. –burknęła, siląc się na opanowany ton. –I jeśli to wszystko, to proszę, nie zawracaj mi głowy. Nie mam ochoty na durne sprzeczki. –powiedziała, przypomniawszy sobie ich kłótnię poprzedniego dnia.
-Masz na myśli takie, jak na przykład ta wczoraj? –upewnił się blondyn.
Hermiona zatrzymała się, a Ślizgom uczynił to samo.
-Czego ty chcesz? –zapytała poirytowana.
Blondyn rozejrzał się wokół. Wyprostował się i rozglądnął, pogwizdując, jak gdyby nigdy nic, kiedy minęła ich grupka uczniów. Hermiona zmarszczyła brwi.
-Chciałem… -zaczął Draco, rozglądając się ponownie, żeby sprawdzić, czy nikt tego nie widzi. Gdy uznał, że nikt się nie zbliża, powiedział ściszonym głosem: -Chciałem przeprosić…
-Co? –zapytała Granger, nie będąc pewną, czy dobrze usłyszała.
-Chciałem przeprosić, okay?! –krzyknął blondyn. –Za wczoraj. –dodał, już ciszej. Hermionę wmurowało w ziemię. Czy on, Draco Malfoy, przeprosił właśnie ją, Hermionę Granger, za to, ze na nią naskoczył bez konkretnego powodu, jak to miał w zwyczaju? Co jest z nim nie tak?!
-To jakiś żart? –zapytała z niedowierzaniem, unosząc jedną brew. Draco podrapał się po karku, spoglądając gdzieś poza nią.
-Nie… -mruknął.
Gryfonka pokręciła głową.
-Dlaczego mnie przepraszasz?
-Nie twoja sprawa. –warknął, a Hermiona aż podskoczyła. Okay… Czyli wystarczy dobroci na dzień dzisiejszy? –Po prostu przyjmij grzecznie przeprosiny i się ciesz. Miłego dnia. –powiedział Draco, z udawaną uprzejmością, po czym odszedł. Brunetka pokręciła głową, próbując się otrząsnąć. „To było dziwne” –pomyślała. Jednak przechodząc przez portret Grubej Damy, uśmiechnęła się do siebie, gdy stwierdziła, że Malfoy zauważył jej zmianę wizerunku.
super rozdział !!
OdpowiedzUsuń