poniedziałek, 24 sierpnia 2015

XXII

I know but I can't change
Tried to tell you, but you look at me like
Maybe I'm an angel underneath





  Draco Malfoy wracał od dyrektorki spokojnym krokiem. Zastanawiał się, co nim kierowało, kiedy rzucił się w Hogsmeade na Aranei. Czuł do siebie odrazę za to, że potraktował ją w ten sposób. Nie mógł jednak zapomnieć tego momentu, gdy dziewczyna wypowiedziała zaklęcie, a jego przepełnił wszechogarniający, niezapomniany ból. Chodź trwało to tylko chwilę, nadal był w szoku, mimo że tego nie okazywał. Nie chciał sprawić Ślizgonce kłopotów, których właściwie on był sprawcą. Gdyby się na nią wtedy nie rzucił, Chris nie musiałby interweniować, a Aranei rzucać klątwy. Jak mógł posunąć się do tak karygodnego czynu? Gdyby nie Scott, nie wiadomo co by się jeszcze wydarzyło. Wbrew wszystkiemu był mu teraz coś winien. Nie miał zamiaru jednak spłacać tego długu w najbliższym czasie.
 Blondyn wracał pustym korytarzem, gdy nagle usłyszał dochodzące z oddali głosy.
-Harry, czekaj! –dosłyszał głos Hermiony Granger. Schował się za zagłębieniem w ścianie i nadstawił uszu. Lubił plotki, zwłaszcza jeśli chodziło o Świętą Trójcę, a tutaj właśnie szykowało się coś ciekawego, sądząc po błaganiu w głosie Granger.
-Chciałeś mi coś powiedzieć? –Mhm, zapowiada się ciekawie. Draco upewnił się, że jest dobrze schowany, po czym wytężył słuch.
-To ona płakała, prawda? –usłyszał głos Granger. Potter w dalszym ciągu milczał. Uhm, pewnie chodzi o jakąś tępą, małolatę z Gryffindoru.. Draco już miał się wyłonić z ukrycia i ruszyć dalej korytarzem, ale zaniepokoiła go dalsza część wypowiedzi Gryfonki. –To była Aranei, prawda?
CO DO… Chyba nie mówi o MOJEJ Aranei?
-Rozmawiałeś z nią?
Draco nie usłyszał odpowiedzi Pottera, jeśli ten cokolwiek odpowiedział. Miał w głowie mętlik. Na pewno nie mogli mówić o jego Aranei. Ona nigdy nie płakała.
-Więc co zrobiłeś, Harry?
Draco nieco oprzytomniał, by móc znów nadstawić uszu.
- Nic. Też ją przytuliłem. Była taka krucha. Pierwszy raz ją taką widziałem… A potem zadała mi dziwne pytanie.
-Jakie pytanie, Harry?
-„Dlaczego jestem, jaka jestem?”. Nawet nie wiem, czy pytała mnie, czy samą siebie…
Blondyn zmarszczył czoło. Co do…?! Potter musi kłamać. Niemożliwe, żeby Aranei się tak zachowywała!
-Harry?
-Tak, Hermiono?
-Mogę ci zadać jedno pytanie?
 -Zadawaj, ile chcesz.
-Czy… Czy ty co coś czujesz do Aranei?
Draco wstrzymał oddech. Głowa go bolała od tysiąca myśli, które nasunęły mu się po tym pytaniu.
Dlaczego ona go o to pyta?
Przecież to niemożliwe.
Jeśli odpowie „tak”, to go zabiję.
A co jeśli ona też coś do niego czuje? Niemożliwe.
Ale jak to się mogło stać?
Czyli jednak miałem rację…


  Harry spojrzał na Hermionę z zaskoczeniem. Czy dobrze usłyszał? Czy Hermiona właśnie zapytała go, czy on coś czuje do Aranei? A czuje? Harry nigdy się nad tym nie zastanawiał, a teraz kiedy przyjaciółka zadała mu to pytanie, nie miał pojęcia co odpowiedzieć.
-Ja… Sam nie wiem. –odparł okularnik szczerze. Draco wypuścił głośno powietrze z ust, by za chwilę znów je wstrzymać, gdy zdał sobie sprawę, że Gryfoni mogli to usłyszeć.
Hermiona rozejrzała się nerwowo, gdy dźwięk wypuszczanego powietrza rozszedł się po korytarzu. Wyciągnęła różdżkę.
-Kto tu jest? –warknęła w przestrzeń. Harry zmarszczył brwi.
-Co ty robisz, Hermiono? –zapytał ze zdziwieniem. Przyglądał się przyjaciółce uważnie.
-Nie słyszałeś tego? –zdziwiła się brunetka. Draco poczuł lekką ulgę, że Potter go nie usłyszał. Harry pokręcił z zaprzeczeniem głową. –Być może mi się zdawało. –oznajmiła, chodź nie była tego do końca pewna.
-Może wrócimy już do pokoju wspólnego? Ron pewnie się martwi. -zaproponował okularnik. Hermiona spojrzała na niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
-Idź. Zaraz do was dojdę. –rzuciła krótko, ruszając w korytarz. Potter przytaknął, po czym ruszył w kierunku portretu Grubej Damy, by przeprosić Weasley’a za swoje zachowanie. Hermiona ruszyła w kierunku zagłębienia w ścianie. Draco wstrzymał oddech, słysząc nadchodzące kroki i przyciskając mocniej ciało do ściany. Na próżno. Chwilę później stanęła przed nim Hermiona Granger. Na jej widok aż podskoczył.
-Malfoy! –warknęła Hermiona, zdając sobie sprawę, że blondyn podsłuchiwał. Coś się aż w niej zagotowało na myśl o tym, że podsłuchał jej prywatną rozmowę z Harrym.
Może podsłuchał przez przypadek? – odezwał się głosik w jej głowie.
Draco patrzył na Hermionę oniemiały, nie wiedząc jak się wytłumaczyć.
-Tak, schowany za ścianą. –bąknęła Hermiona, oburzając się, że głosik w jej głowie padł na tak głupie wytłumaczenie dla Ślizgona. Gdy zobaczyła zdziwioną minę chłopaka, zdała sobie sprawę, że wypowiedziała to zdanie na głos. –Co ty tu robisz, Malfoy? –warknęła, próbując zatuszować fakt, że się tak zbłaźniła.
-Właśnie wracałem od McGonagall. –odparł spokojnie Draco, lekko się rozluźniając. –I… Wpadłem na ścianę. –Cholera, co to było, Malfoy? Nie stać cię na nic lepszego?
Hermiona zrobiła pobłażliwą minę, starając się nie wybuchnąć śmiechem.
-Mam rozumieć, że szedłeś sobie spokojnie korytarzem, a nagle ściana weszła ci w drogę i na nią wpadłeś? –zapytała z uniesioną brwią. Draco spojrzał na nią z przymrużonymi oczami, jakby się nad czymś zastanawiał.
-Bardzo zabawne, Granger. Nie muszę ci się tłumaczyć. –odparł z pewnością siebie blondyn. –A teraz zejdź mi łaskawie z drogi. –oznajmił, patrząc na Hermionę ze skrzywioną miną. Gryfonka jednak nie odpuściła.
-Podsłuchiwałeś Malfoy. Jeśli myślisz, że nie powiem o tym Harry’emu, to się grubo mylisz. –orzekła brunetka, zakładając ręce na wysokości klatki piersiowej i unosząc brwi.
-Ale jeżeli powiesz Potterowi, ja powiem Aranei, że Potter ci wszystko wypaplał. –wyparował blondyn, uśmiechając się z przekąsem. Hermionie trochę zżęła mina.
-Więc jeśli nie powiem Harry’emu, że podsłuchiwałeś, zostawisz to, co tu usłyszałeś dla siebie? –zapytała niepewnie. Ślizgon zachichotał.
-Tego nie powiedziałem.
Hermiona spiorunowała go wzrokiem, jednak po chwili na jej twarz wpłynął uśmiech.
-W takim razie Harry się pewnie ucieszy… -zaczęła, odwracając się na pięcie. Malfoy złapał ją za rękę, a ona spojrzała na niego przez ramię, mając nadzieję, że się nie zarumieniła.
-Zaraz, czekaj… Ty myślisz, że ja się boję Pottera?! –zapytał z niedowierzaniem. Hermiona spuściła spojrzenie z jego stalowoszarych tęczówek na ich dłonie. Ślizgon powędrował za jej wzrokiem, po czym natychmiast puścił rękę mugolaczki.
-A tak nie jest? –zapytała brunetka z lekko uniesionymi brwiami. Draco przyjrzał jej się uważnie. Coś się zmieniło w jej spojrzeniu. –Mówisz o Chłopcu Który Przeżył, Zbawicielu Świata Czarodziejów, o tym samym czarodzieju, który zabił samego Lorda Voldemorta. –orzekła Hermiona z uniesioną brodą i ważną miną. Draco nie skomentował tego.
-Nie powiesz mu. –oznajmił z przekonaniem blondyn. –Chcesz, żeby Aranei straciła do niego zaufanie? –zapytał i od razu pożałował, że to powiedział. Przecież to by było cudowne zagranie. Nie powiedziałby tego wprost, ale zaaranżował wszystko tak, żeby Granger sama powiedziała Ślizgonce o czym Potter jej powiedział. Wtedy Aranei nie miałaby wątpliwości, co do tego, kto opowiedział o jej histerii Gryfonce, a wtedy straciłaby zaufanie do Pottera. –Zresztą nie ważne. –bąknął blondyn, zbijając brunetkę z tropu. –Nie powiem jej o tym, ale wypuść mnie wreszcie Granger, albo będę zmuszony użyć czarów. –warknął, lustrując ją od stóp do głów, gdyż ta nadal zagradzała mu przejście.
-Ta, jasne Malfoy. Wypuszczę cię, a ty od razu do niej polecisz i… -zaczęła Hermiona, ale Malfoy jej przerwał.
-Zapewniam, że nie dowie się o niczym ode mnie. –orzekł krótko. Granger wyglądała, jakby się nad czymś zastanawiała, więc blondyn wyciągnął w jej stronę swoją różdżkę. -Odejdziesz sama, albo będę zmuszony cię do tego zmusić.
-Nie boję się ciebie, Malfoy. –odparła beztrosko dziewczyna. Draco przewrócił oczami. Miał już tego dość.
-Pójdziesz teraz grzecznie do dormitorium Gryffonów… -zaczął, zbliżając się o krok i nie spuszczając różdżki. –Powiesz swoim durnym przyjaciołom, że zatrzymał cię Irytek i nic nie wspomnisz, że mnie tu widziałaś, jasne?
Hermiona patrzyła w skupieniu w jego stalowoszare oczy, z których nie mogła nic wyczytać. Zaczęła podejrzewać, że Ślizgon zaczyna powoli tracić cierpliwość, a jej podejrzenia się potwierdziły, kiedy poczuł różdżkę, przyciskającą się do jej gardła. Przełknęła delikatnie ślinę. Nie bała się Malfoy’a. Bała się tego, co Malfoy mógłby zrobić i jakie byłyby tego konsekwencje.
-Hermiona?
Obydwoje podskoczyli, kiedy usłyszeli głos Weasley’a w oddali. Ślizgon natychmiast schował różdżkę i przycisnął z powrotem do ściany, natomiast Hermiona otrzepała się z niewidzialnego kurzu i ruszyła w stronę Rudzielca.
-Harry się martwił. –wyjaśnił szybko Ron. –Długo nie wracałaś i…
-Zatrzymał mnie… Irytek. –oznajmiła brunetka niepewnie. Draco zachichotał pod nosem, czując satysfakcję. –Ale już w porządku. Przegoniłam go. –zapewniła. Ron pokiwał głową, nie patrząc na nią.
-No to…
-Tak…
Na tym zakończyła się ich niezręczna wymiana zdań. Hermiona ruszyła bez słowa w kierunku wieży, a Ron podążył za nią. Gdy się oddalili Draco prychnął pod nosem, po czym nareszcie wyszedł z ukrycia.


-*-


  Aranei siedziała na łóżku w dormitorium i patrzyła na swoje stopy.
-Myślisz, że zadziałało? –zapytała niepewnie, przyglądając się czarnym paznokciom. Pansy pokiwała głową znad gazety.
-Sprawdź to. –zachęciła.
Brunetka przechyliła głowę na bok, zastanawiając się chwilę, po czym niepewnie wyciągnęła rękę w stronę dużego palca u stopy. Z początku lekko musnęła koniuszek paznokcia palcem wskazującym, lecz po chwili przycisnęła paznokieć pewniej do już wyschniętego lakieru.
-Bezbłędne! –ucieszyła się, klaskając w dłonie, po czym chwyciła różdżkę, by zaklęciem z gazety pomalować też paznokcie u dłoni na ten sam kolor. Po chwili ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę! –krzyknęła czarnowłosa, przekładając stronę gazety dla młodych czarownic. Po chwili do ich dormitorium weszła niepewnie Astoria. Aranei spojrzała na nią z lekkim uśmiechem.
-Tak? –zachęciła ją, bo ta najwyraźniej miała coś do powiedzenia.
-McGonagall wzywa cię do gabinetu. –oznajmiła krótko dziewczyna. Brunetka westchnęła głośno ze znużeniem, wznosząc oczy ku niebu, po czym spojrzała na Pansy, a ta na nią.
-No to czeka nas chwila prawdy. Życz mi szczęścia.
Pansy skrzyżowała palce u dłoni na znak, że życzy jej szczęścia. Aranei założyła buty, po czym wyszła razem z Astorią z dormitorium.
-Zanim pójdziesz… -zaczęła niepewnie Ślizgonka, gdy zamknęła za sobą drzwi. Aranei spojrzała na nią przez ramię, gdyż wyprzedziła ją już o dwa metry, po czym obróciła się na pięcie i spojrzała pytającym wzrokiem na dziewczynę. –Chciałam zapytać… Wiesz… Jesteś dosyć blisko z nim w relacjach… Przyjaźnicie się, nie? To.. Czy on już kogoś zaprosił na bal? –wyparowała. Brunetka domyślała się o kogo chodzi, ale tylko uśmiechnęła się przebiegle i dociekała.
-O kim mowa? –zapytała głośno, aby najbliżej nich przebywający Ślizgoni ją usłyszeli. Kilka osób skierowało głowy w ich stronę. Do pokoju wspólnego właśnie wszedł Draco, ale nikt nie zwrócił na niego uwagi z wyjątkiem Astorii, która wskazała go Aranei dyskretnie skinieniem brody. Aranei obróciła się przez ramię, po czym znów spojrzała na Greengrassównę. Blondyn właśnie ruszył w ich kierunku. –Coś mówiłaś?
-Pytałam czy… Cześć, Draco. –przywitała się, gdy chłopak stanął obok brunetki. Callidus nie schodził z twarzy przebiegły uśmiech. Cała sytuacja sprawiała jej dużą frajdę. –Dyrektor McGonagall wzywa was do swojego gabinetu. Może ja już…
-Zaczekaj, chciałaś o coś mnie zapytać. –zatrzymała ją Aranei. Astoria spojrzała dyskretnie na Draco, po czym porozumiewawczym spojrzeniem na brunetkę.
-Może później…
-A może jednak nie.
-Aranei…
-Nie wstydź się. Pytaj. –zachęciła ją Aranei, nadal uśmiechając się w tej sam sposób.  
-Och, daj spokój. Draco, pójdziesz ze mną na bal? –wyparowała w końcu dziewczyna, lecz po chwili zrobiła minę, jakby wcale nie zamierzała tego powiedzieć. Blondyn spojrzał ze zmarszczonymi brwiami na Aranei, która zakrywała usta ręką, starając się nie wybuchnąć śmiechem.
-Już zaprosiłem Pansy. –oznajmił spokojnie. Nie miał wyrzutów sumienia, ale lubił Astorię i było mu jej trochę szkoda, zwłaszcza, że patrzyła wprost na Aranei, która mało co nie zanosiła się śmiechem.
-Prawdopodobnie im dłużej powstrzymujesz, tym bardziej chce ci się śmiać. –stwierdził Malfoy z lekkim uśmiechem.
-To aż takie zabawne? –zapytała poirytowana Astoria.
-Nie. –odparła z prychnięciem Aranei, kręcąc głową. –Zabawne jest to, że słucha nas cały dom.
Oczy wszystkich mieszkańców domu Węża przebywających w salonie wpatrzone były w ich trójkę. Większość dziewcząt patrzyła pobłażliwie na Ślizgonkę, nie próbując ukryć rozbawienia jej odrzuceniem, natomiast chłopcy patrzyli tępo to na nią, to na Aranei.
-Nie ważne. –bąknęła Astoria, odwracając się na pięcie, by po chwili zniknąć za drzwiami dormitorium.


-Nie musiałaś być taka wredna. –stwierdził Chris, kiedy szli korytarzem. Draco tego nie skomentował. Wiedział, że nie warto pouczać Aranei, bo ona i tak będzie robiła swoje i będzie robiła to zajebiście dobrze.
-Nie byłam wredna. –oznajmiła Aranei, głosem pozbawionym jakichkolwiek emocji. Nie lubiła, gdy ktoś ją pouczał, zwłaszcza, gdy nie miał racji.
-Owszem, trochę byłaś. –ciągnął czarnowłosy. Malfoy przewrócił oczami.
-A przypomnisz mi co zrobiłam? –zapytała pewnym tonem dziewczyna. Scott zastanowił się chwilę.
-Śmiałaś się…
-Wow, powinni mnie za to zamknąć w Azkabanie. –stwierdziła brunetka.
-Wymusiłaś, żeby Astoria to zrobiła.
-Chciała to zrobić. –odparła, nadal pewnym tonem Callidus, patrząc pusto przed siebie. –Gdyby nie chciała, nie zrobiłaby tego. Czyż nie?
-Nie sądzę…
-Zna ktoś hasło? –wyparowała brunetka, stając przed chimerą.
-Myślę, że Astoria… -zaczął Draco, ale w tym samym momencie chimera się odsunęła. Aranei rozejrzała się po towarzyszach, po czym pewnym krokiem postąpiła przed siebie. Chłopcy ruszyli za nią w ciszy.

-…Jako, że wasze „wersje” owego zdarzenia się pokrywały, a pan Malfoy nie zamierza wnieść oskarżenia…-mówiła dyrektorka opanowanym głosem. -…postanowiłam, że przystaniemy na razie tylko na szlabanie. Cała wasza trójka ma się stawić w moim gabinecie jutro po lekcjach. Dam wam karę, którą wymyślę wraz z gronem pedagogicznym. A teraz, życzę wam miłej nocy. –oznajmiła kobieta, po czym usiadła za biurkiem.
-Dziękuję pani profesor. –cała trójka spojrzała na Aranei, która mówiła spokojnie, patrząc na Minerwę z lekkim - pierwszy raz widzianym przez obecnych – uprzejmym uśmiechem. –Również życzę miłej nocy. –dodała. Dyrektorka przez chwilę patrzyła na nią lekko zaskoczonym wzrokiem, lecz nic się nie odezwała.

______________________________
*Wiem, lecz nie umiem się zmienić
Próbowałam ci powiedzieć, ale ty patrzysz na mnie
Jakbym gdzieś wewnątrz była aniołem

~Meredith Brooks - Bitch 

Cześć! Rozdział krótki i taki "przejściowy". Flaki z olejem... No ale takie też są potrzebne, prawda? W następny postaram się dać więcej życia. Jako, że aktualnie jest druga w nocy, może coś jeszcze dzisiaj napiszę. ;) Za trzy dni urodziny Aranei, jak i również moje. Postaram się dodać coś jeszcze przed nimi, albo w ich dniu. :)

9 komentarzy:

  1. Nie mogę doczekać się nadtępnego rozdziału. Zapraszam na mojego bloga
    http://deszczmozebyccieply.blogspot.com/2015/08/rozdzia-5.html?m=1

    OdpowiedzUsuń
  2. O boze w jeden dzień nadrobilam wszystkie rozdziały twój blog jest ekstra a draco ♡ ♡♡♡ juz nie mogę się doczekać kolejnego

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaiałe opowiadanie :) Zakochałam się, świetny styl pisania, a główna bohaterka jeszcze lepsza :D Lubię talie bohaterki ;) Gratuluję talentu, życzę weny i czekam na kolejny rozdział :D
    Pozdrawiam,
    Lily

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam na kolejny rozdział <3
    A co z twoim drugim blogiem? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zupełnie o nim zapomniałam. Muszę czym prędzej go przywrócić do życia. :D

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Tak, żyję, tyle że nie mam ostatnio tak czasu pisać, ale spróbuję niedługo coś wystukać ;)

      Usuń