Strony

poniedziałek, 1 grudnia 2014

XV

Przepraszam, że nie dodawałam rozdziału. Po prostu nie zauważyłam, że są dwa komentarze. xD Mój błąd. Ale dzisiaj wstawiam nowy rozdział i spodziewam się pod nim znów 2 komentarzy.
Życzę miłego czytania i pozdrawiam! ;)


  Hermiona wpadła do pokoju wspólnego Gryfonów niczym burza. Przez całą drogę do salonu emocje w niej się wzbierały, aby w końcu sięgnąć zenitu. Ku swojej uldze zobaczyła Harry’ego siedzącego przy jednym ze stolików razem z… „Na Godryka… Tylko nie on…” –pomyślała Hermiona, widząc znajomą rudą czuprynę. Ostatnio starała się go unikać, przez co była zmuszona unikać też Harry’ego, a ten natomiast nie kwapił się by zapytać ją sam na sam o co chodzi. Nie miała jednak tego przyjacielowi za złe. Wiedziała, że zbiera się jeszcze po zerwaniu z Ginny. W dodatku brunetka nie poznała jeszcze powodu zerwania tej dwójki. Za każdym razem, gdy próbowała zapytać o to przyjaciółkę, ta zmieniała temat, bądź udawała, że ma coś ważnego do zrobienia, albo mówiła, że powie jej później. Hermiona wyczuwała, że Weasley’ówna coś ukrywa. Ale przed nią? To nie do pomyślenia! Przecież one sobie mówią wszystko.
Wstrzymując oddech i próbując okiełznać wszystkie emocje, Hermiona szturchnęła okularnika w ramię.
Ten obrócił się i gdy zobaczył Hermionę, nieco się zdziwił.
-Coś się stało Hermiono? –zapytał, widząc zaniepokojenie przyjaciółki.
-Właśnie się czegoś dowiedziałam… -zaczęła trzęsącym się głosem i natychmiast urwała. Przecież nie powie mu tego przy wszystkich Gryfonach.
-Czego się dowiedziałaś? –spytał Harry, ale widząc znaczącą minę Gryfonki, pokiwał głową ze zrozumieniem, po czym wstał. Ron spojrzał na niego z wyrzutem, ale chłopak już tego nie zauważył, ponieważ razem z Granger wyszedł z pokoju wspólnego.
-O co chodzi? –zapytał Potter, gdy stali przed portretem Grubej Damy. Kobieta spojrzała na dwójkę Gryfonów, szykując się, aby złapać jakąś nową plotkę. Hermiona spojrzała na nią z dezaprobatą.
-Może przejdziemy się po błoniach? –zapytała, a Harry zrozumiał.
-Jasne. Tylko wrócę po kurtkę. –odparł chłopak, a brunetka uznała, że ona też tak zrobi. Gdy weszli do pokoju wspólnego do Harry’ego natychmiast podbiegł Weasley.
-O co jej chodziło? –zapytał zaciekawiony, ściszonym głosem.
-Jeszcze nie wiem, Ron. –odparł okularnik, nieco zażenowany ciekawością przyjaciela. 

-*-

-Powiesz mi wreszcie o co chodzi? –zapytał Gryfon, gdy razem z Hermioną wyszli na błonia. Dziewczyna rozglądnęła się i ujrzała biegnącą w ich stronę Aranei.
-Pójdziesz ze mną na bal? –zapytała szybko, improwizując.
-Co? –zdziwił się okularnik. Hermiona nigdy nie zapraszała go na bal. Zwłaszcza, że chłopak myślał, że ma mu do przekazania jakąś cenną informację. Tymczasem…
-Pójdziesz, czy nie? –warknęła Granger, a Potter spojrzał na nią ze zdziwieniem. W tym momencie dobiegła do nich Ślizgonka.
-Mogę pożyczyć Harry’ego na sekundkę? –zapytała przesłodzonym głosem.
-Nie. –warknęła Hermiona. Callidus aż podskoczyła, widząc zdenerwowanie Gryfonki. Przecież się pogodziły. Tak czy nie?
-Jasne. Przepraszam na chwilę, Hermiono. –powiedział spokojnie Potter, którego dziwiła postawa przyjaciółki. Granger piorunowała go wzrokiem, gdy rozmawiał ze Ślizgonką, kilka kroków od niej.  „Jakiż on jest głupi!” –pomyślała. Po chwili Harry wrócił do niej, a zadowolona Callidus skierowała się w stronę szkoły.
-Przepraszam Hermiono, ale idę z kimś innym… Nie gniewasz się, prawda? Możesz zaprosić Neville’a. On na pewno się zgodzi…
-Idiota! –fuknęła brunetka, nie wiedząc co ze sobą zrobić. „Jeśli plan Aranei się powiedzie…” – pomyślała.  „Och, ona nie może…”
-Spokojnie, Hermiono… -próbował  ją uspokoić Potter. –Jest jeszcze Ron…
-Nie o to chodzi, Harry. –powiedziała ze zrezygnowaniem Hermiona. –Ona chce cię zabić.
Chłopak spojrzał na nią zaskoczony, po czym parsknął śmiechem.
-Prima aprilis jest dopiero 1 kwietnia. –odparł po chwili. -A zresztą… Żart i tak nieudany…
-Mówię poważnie, Harry! Właśnie to chciałam ci powiedzieć! –powiedziała z przejęciem brunetka. „Jak on może mi nie wierzyć?!” – pomyślała. –Po śniadaniu zakradłam się za nią - pożyczyłam od ciebie pelerynę-niewidkę, nie gniewaj się – i poszłam za nią, nie uwierzysz, do Komnaty Tajemnic! Tak! Ona ją otworzyła! Zna język wężów!
-Hermiono… -zaczął Harry, ale jego przyjaciółka dalej ciągnęła na jednym wdechu.
-I ma własnego węża! Rozmawiała z nim! Obmyślili plan, aby cię zwabić, kiedy wszyscy będą na balu, zabić cię i stworzyć w ten sposób jej własnego horkruksa, którym będzie jej wąż. –skończyła, po czym wzięła głęboki wdech. –Wierzysz mi, prawda? –zapytała po chwili, już spokojniej.
Harry dotknął ręką jej czoła.
-Nie masz przypadkiem gorączki? –zapytał z troską. Hermiona westchnęła.
-Mówię poważnie. Wszystko widziałam. Proszę, uwierz mi Harry.–powiedziała błagalnym tonem.
-Hermiono… Wiem, że ty i Aranei za sobą nie przepadacie…
Granger przewróciła oczami.
-Nie o to chodzi. –urwała dziewczyna, tracąc cierpliwość. Nie wiedziała, jak Harry przyjmie jej wiadomość, ale nie spodziewała się, że jej nie uwierzy. Owszem, brała pod uwagę to, że na początku będzie bardzo zaskoczony, ale przecież Gryfon ją znał i powinien wiedzieć, że brunetka nigdy nie wygaduje głupot. –Mówię prawdę, Harry. Przecież mnie znasz. Nie wymyśliłabym sobie czegoś takiego…
-Tak, masz rację. Znam cię Hermiono, ale wiem też że Aranei nie byłaby do czegoś takiego zdolna. A teraz poważnie: O co chodziło? Co chciałaś mi powiedzieć?
-To poważna sprawa, Harry! Co mam zrobić, żebyś mi uwierzył?! 
Harry przyjrzał się uważnie Gryfonce. Czy to możliwe, żeby była aż tak dobrą aktorką?
-Hermiono… -zaczął, po czym przerwał i westchnął. –O co tak naprawdę chodzi? I dlaczego nie odzywasz się do mnie i do Rona? Co się ostatnio z tobą dzieje?
-Unikam tylko Rona, a to że wszędzie z nim łazisz, to już twoja sprawa. A jeśli o to chodzi, to powinieneś jego o to zapytać. I powtarzam po raz setny: Mówię prawdę. –oznajmiła dobitnie, po czym zamilkła. Harry wyglądał, jakby wszystko właśnie sobie układał w głowie.
-Ale to niemożliwe Hermiono…
-Jakbyś nie zauważył, to odkąd dowiedziałeś się, że jesteś czarodziejem, dzieją się rzeczy, które wcześniej uznałbyś za niemożliwe. To jest jedna z tych rzeczy. Aranei jest bardzo sprytna i otumaniła cię! Przecież jest w Slytherinie! To coś znaczy, prawda?
-Co z tego, że jest w Slytherinie? To nie oznacza od razu, że jest na wskroś zła. –powiedział spokojnie Harry. Dalej stawał przy swoim i nie zamierzał wierzyć w głupoty, które wygadywała jego przyjaciółka. Chłopak jeszcze nie wiedział, w jakim celu Hermiona to robi, ale wiedział, że dowie się tego prędzej, czy później.
-O kim rozmawiacie i dlaczego Hermiona wygląda, jak tykająca bomba zegarowa? –zapytała Aranei, która nagle znikąd pojawiła się obok nich. Hermiona podskoczyła, po czym nieco się otrząsnęła i poprawiła włosy, jak gdyby nigdy nic.
-O pogodzie… -odparła, udając obojętność, co jednak niezbyt jej się udało. Aranei zmierzyła ją badawczym wzrokiem, po czym skierowała się do okularnika.
-Pogoda nie jest na wskroś zła? –zapytała ze zdziwieniem. Hermiona z ogromną ulgą stwierdziła, że Ślizgonka usłyszała tylko ostatnie zdanie ich rozmowy.
-No… przecież nie pada… -odparła Granger, której kłamanie nie wychodziło zbyt naturalnie. Zwykle była uczciwa i kłamała tylko w nagłych sytuacjach, ale nie zawsze wyglądało to tak, jak tego dnia. Zawsze miała wszystko przemyślane, zanim zabrała się do czynu.  Ślizgonka spojrzała na nią dziwnie. Nie do końca jej wierzyła i po chwili namysłu uznała, że na pewno rozmowa Gryfonów dotyczyła jej osoby. Zdając sobie sprawę, że Harry bronił jej w kwestii „bycia złą” uśmiechnęła się szeroko.
-Mam coś na twarzy? –spytała Hermiona, widząc uśmiech Callidus.
-Możemy porozmawiać? –zapytała brunetkę po chwili wahania Aranei. Granger chwilę się zastanowiła i spojrzała na Harry’ego.
-Właściwie, to ja już muszę iść… ten… Odrobić… to zadanie… z … no właśnie… tego tam... –powiedział Harry, po czym skierował się szybkim krokiem do szkoły. Bał się, że Hermiona dogoni go po rozmowie z Aranei i będzie mu dalej wciskała ten kit, a nie chciał się z nią pokłócić.
-Tak więc… -zaczęła Ślizgonka, gdy Harry oddalił się o spory kawałek. –Wiem że rozmawialiście o mnie.
Hermiona otworzyła szeroko oczy ze zdumienia. A więc jednak słyszała. Tylko… ile zdołała podsłuchać?
-Och, widzę że mam rację… -powiedziała z uśmiechem Callidus, widząc minę Gryfonki. –Swoją drogą… Nie widziałam cię na śniadaniu… -stwierdziła podejrzliwie. Hermiona spojrzała na nią badawczo, ale z jej twarzy nic nie p0trafiła odczytać. „Czy ona… Nie niemożliwe… Nie mogłaby mnie zauważyć w Komnacie… Przecież wtedy by na pewno zabiła mnie na miejscu…” –pomyślała Gryfonka.
-Nie, kochana. Nie widziałam cię w Komnacie. –powiedziała Aranei, zakładając ręce na wysokości klatki piersiowej. Domyśliła się, co zrobiła Gryfonka. Wcześniej nie sądziła, że ta grzeczna mugolaczka byłaby zdolna do czegoś takiego, jak śledzenie jej, ale jej zachowanie było jednoznaczne. Zważając na ostatnie zdanie jej rozmowy. I na to, że Hermiona stała razem z Harrym, gdy Aranei zapraszała Gryfona na bal. Czyżby poznała jej plan i próbowała ją ostrzec?
Granger przeszedł dziwny dreszcz. Czy ona to powiedziała na głos?
-Ja… Nie wiem o czym mówisz… -powiedziała po chwili, zdając sobie sprawę, że przecież nie wypowiedziała tamtych słów na głos. Wiedziałaby o tym.
-Och nie, brudna mugolaczko, doskonale wiesz o czym mówię. –warknęła Aranei, a Hermiona zauważyła, że dziewczyna nie użyła słowa „szlama”.
-Nie, naprawdę nie wiem. Ale… Jakiej Komnacie? Mówisz o Komnacie Tajemnic?! Jak się tam dostałaś? –zapytała Hermiona, udając zdziwienie, po czym uniosła dumnie brodę. –Powiem o wszystkim McGonagall. –mówiąc to, odwróciła się na pięcie, by skierować się w stronę szkoły.
-Och, niestety nie powiesz… -zaczęła Aranei z uśmiechem. –Albo któryś z twoich przyjaciół skończy swoje życie trochę wcześniej, niż ktoś tam na górze zaplanował. –dodała obojętnie, bawiąc się różdżką.
Hermiona zamarła.
-I tak masz zamiar zabić Harry’ego. –stwierdziła.
-I zrobię to. –oznajmiła Aranei. –Ale jeśli komuś powiesz, to on i tak zginie. Ale po nim jeszcze wszyscy, których kochasz, a na końcu ty. –powiedziała chłodno dziewczyna, a jej ton wykazywał, ze mówiła całkowicie poważnie. Gryfonkę przeszedł dreszcz. Po tym, co usłyszała w Komnacie myślała, że już bardziej ta dziewczyna jej nie zaskoczy. A jednak…  



-*-

-I o co chodziło Hermionie? Czy miało to związek ze mną? –zapytał od razu Ron, gdy Harry wkroczył do dormitorium. Okularnik popatrzył na niego z lekkim zdziwieniem. „Dlaczego to miałoby mieć związek z nim?” – pomyślał. „Unikam tylko Rona, a to że wszędzie z nim łazisz, to już twoja sprawa. A jeśli o to chodzi, to powinieneś jego o to zapytać.
-Nie… Chciała mnie zaprosić na bal…
Ron otworzył usta ze zdumienia.
-Poważnie?! Żartujesz!
-Serio. Mówię poważnie. Ale Aranei też mnie zaprosiła, więc się zgodziłem, ale wtedy Hermiona się zdenerwowała i zaczęła wygadywać głupoty, że Aranei chce mnie zabić. –zaśmiał się chłopak. Ron spojrzał na niego dziwnie.
-To do niej niepodobne… -mruknął, po czym się zamyślił. –Może ktoś dosypał jej czegoś do soku dyniowego?
-Weź przestań, Ron. Nawet nie było jej na śniadaniu. –powiedziawszy to, chłopak przemyślał swe słowa. –Właśnie. Gdzie ona była na śniadaniu?
-Może zaspała… -zarzucił Ron, po czym oboje przyjaciele spojrzeli na siebie. Po chwili obydwoje wybuchli głośnym śmiechem.
-Więc gdzie ona mogła być? –zastanowił się Harry na głos.
-A może ona mówiła prawdę? –zarzucił nagle Weasley. Okularnik spojrzał na niego z niedowierzaniem, po czym pokręcił głową.
-Nie… Na pewno nie… Aranei miałaby chcieć mnie zabić? Taa… Jasne. A ja jestem wielkim, różowym słoniem.
 Harry nawet nie wiedział, że właśnie powinien  zmienić się w wielkiego, różowego słonia.


3 komentarze:

  1. No chyba się nie doczekam :( eh ja chcę więcej !!

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest super! Przeczytałam całe opowiadanie jednym tchem! A teraz, jakby nie patrzeć są 2 komentarze, więc... Rozdział poproszę ;)

    OdpowiedzUsuń