Strony

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Rozdział V

Cześć! Zanim zaczniecie czytać, chciałabym Was poinformować, że opis komnaty tajemnic jest w tym rozdziale niemalże wprost zerżnięty z książki "Harry Potter i Komnata Tajemnic".
Informuję również, że dodałam zakładkę "Bohaterowie", gdzie możecie sobie obejrzeć głównych bohaterów tegoż opowiadania. :) 

No i tak w ogóle zauważyłam pewną wpadkę. Napisałam, że Aranei na przyjęciu poznała Pansy Parkinson, a potem na peronie niby widzą się pierwszy raz. - Przepraszam za tą wpadkę i ... uznajmy, że to na przyjęciu nie miało miejsca xD Na szczęscie nikt chyba tego nie zauwazył, nie mniej jednak, TAKI BŁĄD! xD
Nie przedłużając, miłego czytania! :D


  Aranei i Blaise szli w milczeniu do lochów. Gdy doszli pod klasę eliksirów, zastali już połowę Gryfonów oraz Dracona z Pansy. Parkinson gadała o czymś zawzięcie, a blondyn wyglądał, jakby niezbyt go to obchodziło, ale nie przerywał Ślizgonce. Najwyraźniej był zadowolony, że znalazła sobie jakieś zajęcie. Brunetka podeszła do nich, razem z ciemnoskórym. Pansy na chwilę przerwała monolog, żeby rzucić brązowookiej mordercze spojrzenie, które ta odwzajemniła, ale po chwili kontynuowała wypowiedź.
-… no i wtedy Dafne powiedziała mi, że kupiła dokładnie taką samą sukienkę i że też zamierza w niej pójść. Skończyło się na tym, że obie poszłyśmy na imprezę w takich samych sukienkach. Żebyś ty widział minę Astorii, jak nas zobaczyła…
-Weź ty się wreszcie zamknij. –przerwał jej Blaise, a czarnowłosa zrobiła tylko naburmuszoną minę.
-Nie mówię do ciebie. –prychnęła.
-Ale niestety cię słyszę… -odparł poirytowany ciemnoskóry.
-To idź stań gdzie indziej!
-Nie mam zamiaru.
  Na szczęście, nie doszło do żadnej większej kłótni, gdyż właśnie w tym momencie przyszedł profesor Slughorn i otworzył klasę. Uczniowie weszli i zajęli stoliki. Aranei została popchnięta przez jakiegoś Gryfona, najwyraźniej przez przypadek, ale nie obchodziło jej to, czy to było zamierzone, czy nie. Nie pozostała mu dłużna i popchnęła go z całej siły, a że chłopak się tego nie spodziewał, poleciał na ścianę.
-Hahaha! Ale z ciebie niezdara, Longbottom. –zaśmiała się jakaś brązowowłosa Ślizgonka, idąca za Aranei.
-Odczep się, Greengrass. –warknął Gryfon.
  Gdy Aranei weszła do klasy, poszukała wzrokiem znajomych twarzy. Ujrzała Blaise’a przy stoliku razem z Draconem, jakimś nieznajomym Ślizgonem i Pansy. Ciemnoskóry skierował na nią przepraszające spojrzenie, ale brunetka tylko pokręciła głową z dezaprobatą.  Przy stoliku obok siedziała owa Greengrass, wraz z Teodorem Nottem, Milicentą Bulstrode i jakąś nieznaną Aranei Ślizgonką, również należą do Domu Węża, co dziewczyna wywnioskowała po kolorze szaty i charakterystycznym herbie.  Nigdzie więcej Ślizgonów. No pięknie. Pozostało mi usiąść z jakimiś Gryfonami…, pomyślała, gdy nagle rozległ się głos nauczyciela.
-No już! Zajmujcie miejsca!
-Tutaj Aranei! –dziewczyna usłyszała znajomy głos i ujrzała Harry’ego Pottera, siedzącego wraz z Weasley’em i Granger. Bez zastanowienia podeszła do nich i usiadła obok okularnika.
-Aranei, siadaj z nami! –usłyszała drugi głos i spojrzała w kierunku, z którego dochodził. Zobaczyła, że Draco próbuje zepchnąć Parkinson z siedzenia. Czarnowłosa najwyraźniej nie zamierzała się ruszyć, co więcej, była chyba zadowolona, że blondyn ją dotyka z własnej woli. W jakim celu, to już bez znaczenia.
-Uspokoić się! –ryknął na Dracona nauczyciel, a ten natychmiast zaprzestał siłowania się ze Ślizgonką. Aranei stłumiła śmiech, a Slughorn rozpoczął lekcję.
-Szkoda, że Ginny nie udało się z eliksorów… -szepnęła Hermiona do Weasley’a. –Byłaby z nami w klasie… -dodała ze smutkiem.
-Nie narzekaj. Przynajmniej dzięki temu, Aranei może siedzieć z nami. –uśmiechnął się szeroko Rudzielec. Ślizgonka z początku chciała odwzajemnić uśmiech, ale coś ją powstrzymało. Chyba niezbyt przepadała za owym Rudzielcem.

-*-

 Lekcja minęła Ślizgonce bardzo wolno. Ciągle zaglądała to na zegarek, to na Slughorna, który opowiadał, czego będą się uczyć w tym roku. Raz nawet zdarzyło jej się spojrzeć na stolik znajomych Ślizgonów, ale kiedy jej wzrok spotkał się ze wzrokiem Parkinson, która uśmiechnęła się z wyższością, już do końca lekcji nie spojrzała w tamtą stronę. Gdy lekcja dobiegła końca, Aranei natychmiast zabrała torbę i wyszła z Sali. Pomimo tego, że Malfoy starał się zepchnąć Parkinson z siedzenia, miała Ślizgonom za złe, że jej nie wygonili. Przecież wystarczyło jedno słowo, a zniknęłaby. Manipulacja, ludzie! Przecież Draco dobrze wie, że ta Parkinson na niego leci! Mógłby walnąć coś w stylu ‘Idź, to dostaniesz buziaka’, albo ‘Jakbyś usiadła z tamtej stron  klasy, patrzenie na ciebie byłoby ciekawsze, bo tam jest lepsze światło’…  Ale nie! On ją próbował zepchnąć, co przecież sam widział, że sprawiało jej dziką przyjemność! -  myślała, idąc korytarzem. Teraz mieli czas wolny. Aranei zatem poszła zwiedzić bibliotekę szkolną, do której wcześniej nie miała przyjemności zajrzeć. Weszła po cichutku do pomieszczenia i ruszyła między regały. Gdy znalazła jakąś książkę o historii Hogwartu, usiadła przy jednym ze stolików. Bardzo żałowała, że nie może teraz zajrzeć do Działu Ksiąg Zakazanych. Musi mieć pozwolenie od któregoś z nauczycieli, a nie da się tam wejść niezauważonym. Utworzyła książkę i próbowała ją czytać, ale myśli zaprzątały jej głowę. Żeby tam zajrzeć, trzeba by było stać się niewidzialny. Jest gdzieś takie zaklęcie? , pomyślała i odłożyła książkę na półkę, po czym wyciągnęła kilka książek o zaklęciach. Gdzieś musi takie być… Zaraz, zaraz… Po co mi zaklęcia, skoro mój pewien znajomy ma pelerynę, która czyni niewidzialnym?  Gwałtownie wstała i odłożyła na szybko książki na półki, po czym wyszła z biblioteki. Szukała Harry’ego na korytarzach szkoły, ale nigdzie nie mogła go znaleźć. No cudownie! Pewnie jest w pokoju wspólnym Gryfonów! , pomyślała, ale po chwili zdała sobie sprawę, że przecież na dworze jest ładna pogoda. Bez zastanowienia ruszyła na błonia, gdzie ujrzała Harry’ego, idącego razem z Ronem i Hermioną do chatki gajowego. Po jakiego grzyba oni idą do gajowego? 
  Dogoniła szybko Gryfonów i złapała okularnika za rękaw szaty. Ten natychmiast zatrzymał się.
-Harry, mam do ciebie sprawę… -oznajmiła.
-Jaką? –zdziwił się Gryfon. Nagle Weasley i Granger również się zatrzymali, dopiero co zauważając, że zostawili przyjaciela w tyle.
-Nie tutaj… -szepnęła, widząc ich zaciekawione spojrzenia. Potter spojrzał na nich przepraszająco, po czym oddalił się ze Ślizgonką o parę metrów.
-No więc? –zapytał zaciekawiony zielonooki.
-Mógłbyś mi pożyczyć pelerynę-niewidkę? Tylko na chwilę… -zapytała prosto z mostu.
-A… do czego jest ci potrzebna?
-Eh… No… Chciałabym się dostać do Działu Ksiąg Zakazanych… -szepnęła, bo bała się, że ktoś ją usłyszy i doniesie.
-Szukasz tam czegoś konkretnego? –dociekał Potter.
-Tak. –skłamała dziewczyna, ponieważ miała już dość jego natarczywego spojrzenia.
-A czego?
W Aranei już się coś kotłowało. Dlaczego on musi być taki ciekawski?!
-Sprawa osobista… -odparła wymijająco Ślizgonka.
-W takim razie nie mogę ci pomóc… Nie znam cię. Nie chcę później mieć z tym nic wspólnego, jeśli coś przeskrobiesz. –oznajmił szczerze Gryfon, wzruszając ramionami.
-Harry! Ja nic nie kombinuję! –wkurzyła się Aranei.
-Nie mam pewności. Jesteś Ślizgonką, więc możesz kłamać…
-Oj kurczaki, nie to nie! –warknęła brunetka. –Tracisz tylko mój czas tymi dociekliwymi pytaniami. Pożyczysz to pożycz, a jak nie to nie, a ja stąd spadam i spróbuję znaleźć inny sposób!
-Dobra już dobra… Wierzę ci… -powiedział zmieszany Harry, sięgając do torby. Czy on ją zawsze nosi przy sobie?, pomyślała dziewczyna. Potter podał brązowookiej do ręki pelerynę, a ta zwinęła ją i wcisnęła do kieszeni szaty.
-Dzięki, Harry. Jutro ci ją oddam. –odparła z szerokim uśmiechem i ruszyła w kierunku szkoły. Gdy nikogo nie było na korytarzu, wyciągnęła pelerynę z kieszeni i narzuciła ją na siebie. Poszła do biblioteki i gdy otworzyła drzwi Działu Ksiąg Zakazanych uśmiechnęła się sama do siebie i weszła między regały. Były tam różne książki o czarnej magii. Tyle do wyboru, tyle możliwości, tyle do przeczytania… Aranei podążała między regałami i czytała tytuły podniszczonych książek. Było tu dużo kurzu, ale to nie zniechęciło dziewczyny, gdyż była tak zachwycona tym działem, że nic nie mogło zepsuć jej zachwytu. Nie wiedząc co wybrać, wyciągnęła kilka losowych książek i włożyła do torby, po czym wyszła z biblioteki. Kiedy nikt nie patrzył, zdjęła pelerynę i ruszyła uradowana do pokoju wspólnego Slytherinu. Wymówiła hasło, po czym weszła do pokoju wspólnego. Przy jednym ze stolików ujrzała Blaise’a i Dracona. Na szczęście Pansy z nimi nie było, ale po chwili ujrzała ją w kącie pokoju rozmawiającą z Greengrass i Ślizgonkami, z którymi owa Greengrass siedziała na eliksirach. Gdy ją ujrzały, rzuciły jej pogardliwe spojrzenia. No jasne… Mopsica pewnie już im nagadała o mnie nie wiadomo czego… Aranei ruszyła do stolika, przy którym siedzieli Blaise i Draco, po czym usiadła obok blondyna.
-To co? Już się na nas nie fochasz? –zapytał ciemnoskóry z rozbawieniem.
-Powiedzmy, że wspaniałomyślnie przymknę oko na wasze nieodpowiednie zachowanie. –odparła brunetka z uśmiechem. –Ale następnym razem już nie będzie tak dobrze.
-Następnym razem, to w ogóle nie dopuścimy tej Parkinson do stolika. –oznajmił Zabini.
-Ja mam jej już serdecznie dość. –powiedział Draco, spoglądając ze wstrętem w stronę czarnowłosej.
-Ciesz się, że jesteś brany po uwagę. –zaśmiał się Diabeł, poklepując przyjaciela po ramieniu.
-Z tego co wiem, to wiele lasek się we mnie buja. –oznajmił Smok.
-Tak? Na pewno nie tyle, co we mnie. –odparł ciemnoskóry z przekąsem.
-Przekonamy się? –blondyn uniósł jedną brew.
-Chyba nie będziesz podchodził do każdej dziewczyny i pytał, który z nas bardziej jej się podoba? –zapytał Ślizgon z rozbawieniem.
-Są inne sposoby…
-ANKIETA! –krzyknął Blaise na cały pokój wspólny wstając. –KTÓRY Z NAS JEST PRZYSTOJNIEJSZY?!  JA, CUDOWNY BLAISE DIABEŁ ZABINI, CZY TEJ OTO KOLESZKA, Z ODPYCHAJĄCYM WYGLĄDEM I WYSOKIM MNIEMANIEM O SOBIE DRACO SMOK MALFOY?! –krzyczał, a wszyscy Ślizgoni się na niego gapili.
-Zamknij ryj! –fuknął blondyn. Aranei pokręciła z dezaprobatą głową, jednak nie potrafiła ukryć rozbawienia. Cały pokój wspólny milczał, lecz po chwili chyba każdy zaczął się wydzierać „DRACO!”, albo „NO JASNE, ŻE BLAISE!”. Pansy najgłośniej krzyczała „Draco! Dracuś! Draco! Smok!”, a Malfoy zakrył twarz dłońmi. Aranei wiedziała, że pokrył się rumieńcem. Zabini zaczął kłaniać się tym, którzy wykrzykiwali jego imię mówiąc „Och, dziękuję. Jestem bardzo wzruszony”.
-Kiedyś trzeba cię będzie zabić… -warknął Draco, odrywając dłonie od twarzy i mierzwiąc sobie włosy, kiedy Blaise usiadł. Ciemnoskóry zaśmiał się tylko na słowa przyjaciela i po chwili ciszy powiedział z namysłem:
-Chyba było więcej głosów na mnie…
Aranei parsknęła śmiechem.
-A ty na kogo głosowałaś, hm? –zapytał brunetkę Diabeł.
-Na nikogo. Nie biorę udziału w głosowaniu. –odparła brązowooka z rozbawieniem. –Hej, wie może któryś z was, którędy do Łazienki Jęczącej Marty? –zapytała po chwili. Zanim Blaise zdążył otworzyć usta, odezwał się Draco, wstając:
-Ja cię zaprowadzę.
-Ok, dzięki. Tylko odłożę torbę do dormitorium. –odparła Aranei i poszła do pokoju. Schowała torbę pod łóżko, po czym wyciągnęła z klatki szczura i schowała go do kaptura.
-Prowadź. –rozkazała, wychodząc z pokoju i podchodząc do blondyna. Ten wyszedł wraz z nią z pokoju wspólnego. Szli w milczeniu, aż odezwał się Draco:
-Co tak właściwie sprowadza cię do Łazienki Jęczącej Marty? –zdziwił się blondyn. Tak właściwie to były dwa wytłumaczenia, w tym jedno niemalże niemożliwe. Albo coś kombinuje i chce znaleźć miejsce, gdzie nikt nie będzie jej przeszkadzał, albo kieruje się do Komnaty Tajemnic. Coś kombinuje… stwierdził w myślach.
-Nic szczególnego. –odparła wymijająco.
-Mi możesz powiedzieć. Ja nikomu nie powiem… -powiedział Ślizgon.
-Nie, nie mogę. –oznajmiła Aranei stanowczym tonem, więc Draco o nic więcej nie pytał.
-No, to jesteśmy na miejscu. –oznajmił w pewnym momencie blondyn. –Poczekać na ciebie?
Brunetka zastanowiła się chwilę.
-Właściwie to tak… -odparła po chwili namysłu. Nie zapamiętała dokładnie drogi. Zgubiłaby się, próbując wrócić.
-Tylko sprężaj się. Za pół godziny mamy zielarstwo. –oznajmił Malfoy z uśmiechem, gdy dziewczyna wchodziła do toalety. Jeju, faktycznie. na śmierć zapomniałam…, pomyślała brązowooka i weszła do łazienki, nie zwracając uwagi na napis „Nieczynne” na drzwiach. Kiedy weszła, od razu zabrała się do szukania odpowiedniej umywalki. Nie miała dużo czasu, a nie mogła ominąć lekcji. Po chwili znalazła to, czego szukała. Na jednej z umywalek wyryty był wąż.
-Otwórz się. –szepnęła w języku wężów. Kran rozjarzył się białym blaskiem i zaczął się obracać. Po chwili umywalka zniknęła, a zamiast niej ujrzała wylot olbrzymiej rury, do której mógłby się zmieścić dorosły człowiek. Bez namysłu wślizgnęła się do niej i ze zniewalającą szybkością pomknęła nagle  czymś, co przypominało jej zjeżdżalnię w parku wodnym, W pewnym momencie wyrzuciło dziewczynę na dno jakiegoś tunelu. Szybko wyciągnęła różdżkę i szepnęła „Lumos”, a różdżka rozjarzyła się białym światłem. Ruszyła tunelem, aż wreszcie ujrzała przed sobą mur, na którym były wyrzeźbione dwa węże, splecione ze sobą. Ich oczy, z wielkich szmaragdów, połyskiwały w ciemności i odbijały światło z różdżki dziewczyny. Aranei szepnęła „Otwórz się” w języku wężów, a rzeźby odsunęły się od siebie. Dwie połowy muru rozsunęły się, a Ślizgonka ujrzała wejście do Komnaty. Weszła do środka i ujrzała przed sobą długą komnatę. Wysokie kamienne kolumny ozdobione były takimi samymi splecionymi wężami, wspierały sklepienie ginące w półmroku, rzucając długie, czarne cienie. Zaczęła iść między kolumnami, aż ujrzała na tle ściany posąg, wysoki jak sama komnata. Posąg przedstawiał samego Salazala Slytherina.  Chwilę mu się przyglądała, jednak po chwili przypomniała sobie, po co tutaj przyszła. Wyciągnęła gryzonia z kaptura swojej szaty i postawiła go na posadzce, po czym wyciągnęła różdżkę i przetransmutowała stworzonko z powrotem w gada.
-Nareszcie… -syknął Timore. –Już myślałem, że masz zamiar mnie zostawić w tym okropnym ciele szczura, którego z przyjemnością bym schrupał.
-Oj, nie narzekaj. –odparła dziewczyna z uśmiechem. Była z siebie dumna, że transmutacja wychodziła jej perfekcyjnie. –Był z ciebie uroczy szczurek. –zacmokała. –Mam nadzieję, że ci się tu podoba, bo na razie cię tu zostawiam. Będę do ciebie przychodzić najczęściej, jak tylko mogę.
-Jest idealnie. –syknął gad.
-Cieszę się. –powiedziała brunetka z szerokim uśmiechem na ustach. –Ja lecę na zielarstwo. Widzimy się później. –rzuciła i wybiegła z komnaty. Mam nadzieję, że Draco nic nie podejrzewa… myślała w biegu. Gdy dotarła do wylotu rury, którą dostała się do tunelu, nagle zdała sobie z czegoś sprawę. Latać to ja chyba nie umiem. , pomyślała przeklinając samą siebie, że nie przemyślała takiej sytuacji. Rozglądnęła się po tunelu i ujrzała… kamień. No dobra, spróbujmy… Sięgnęła po różdżkę i wycelowała nią w owy przedmiot. Po chwili zamiast kamienia, w tym samym miejscu znalazła się miotła. Nawet nie wiedziała jaki model wyczarowała, jednak nie wyglądał zbyt bezpiecznie. Nie mniej jednak był to jedyny latający środek transportu w tym pomieszczeniu. Brązowooka niepewnie wsiadła na miotłę i złapała się mocno rączki. No, to do dzieła… Oderwała stopy od podłoża i znalazła się parę metrów od ziemi. Jeszcze wyżej… Kolejne kilka metrów… I już po chwili leciała rurą, która teraz bardziej przypominała tunel. Dziewczyna kilka razy obiła się o ściany rury, ale na szczęście nie spadła z miotły i po jakimś czasie dotarła do wylotu i wylądowała w Łazience Jęczącej Marty. Wejście się zamknęło, a Aranei rzuciła miotłę gdzieś w kąt i gdy miała wyjść z łazienki, odezwał się czyjś głos.
-Co ty tu robisz? Przyszłaś mnie odwiedzić? –przemówił głos. Brunetka odwróciła się gwałtownie i ujrzała ducha, który unosił się parę metrów od ziemi. Aranei zmarszczyła brwi i przyglądała się zjawie prze chwilę, po czym zapytała:
-Kim jesteś?
-Jestem Marta, a ty właśnie jesteś w mojej toalecie. Czego tu szukasz? –zapytała zjawa podejrzliwie.
-Niczego. Po prostu zabłądziłam… -skłamała brunetka i wyszła pospiesznie z toalety, nie zwracając uwagi na zawodzenie i jęki Marty. Przed łazienką czekał na nią Malfoy.
-No nareszcie. –westchnął, gdy tylko ujrzał Ślizgonkę w drzwiach. –Co tak długo? Coś cię zatrzymało?
-Ee.. Tak… Ta Marta jest bardzo natarczywa. Wypytywała mnie, po co przyszłam… -odparła Aranei.
-Trzeba było ją olać. –zaśmiał się blondyn i razem ze Ślizgonką ruszył korytarzem. –Tak w ogóle to zostało pięć minut do lekcji, a my jeszcze musimy iść do lochów po książki. –oznajmił, spoglądając na dziewczynę.
-Spokojnie, jak się pospieszymy to zdążymy… -odparła beztrosko Ślizgonka.
-No to się pospieszmy. –rozkazał blondyn, przyspieszając kroku, a Callidus wzięła z niego przykład, jednak musiała biec truchtem, aby dorównać mu kroku.
  Gdy wpadli do pokoju wspólnego, zastali Blaise’a z Pansy, siedzących przy jednym ze stolików z torbami i najwyraźniej czekających na przybyłą dwójkę.
-Co tak długo? –warknęła Parkinson.
-Co wy robiliście w tej łazience tyle czasu? –zaśmiał się ciemnoskóry, poruszając porozumiewawczo brwiami.
-A ten tylko o jednym… -westchnął Draco. – Po prostu Marta zatrzymała Aranei.
-Marta? Byłaś w Łazience Jęczącej Marty? –zapytała zaciekawiona czarnowłosa. –Przecież ona jest nieczynna…
-Nie twoja sprawa. –warknęła brunetka, przymrużając oczy i patrząc z rządzą mordu na Ślizgonkę. Czy ona musi się we wszystko wtrącać?!
-Spokojnie, dziewczyny... –powiedział Zabini z rozbawieniem, po czym cała czwórka wyszła z pokoju wspólnego Slytherinu i udała się w stronę cieplarni.

3 komentarze:

  1. Kurczę, dodajesz rozdziały niemalże z prędkością światła! :O
    Rozdział świetny, jednak dziwi mnie fakt e Harry tak łatwo dał Aranei pelerynę.
    A kiedy pojawi się Hermiona? :O to mnie najbardziej zastanawia...
    Jak dla mnie Draco jest przystojniejszy, ale on jest tylko Hermi :)), jakoś nie wyobrażam sobie Aranei z Blaisem, ale lepiej z nim niż z Draco xDD

    OdpowiedzUsuń
  2. Cholera :( tak sobie pomyślałam gdy rozdział mi się skończył. Mogłabyś pisać troszkę dłuższe i z większą ilością opisów, ale tak tylko mówię. Wszystko zależy od Ciebie :) Pomysł z tą komnatą rzeczywiście jest super i myślę, że jakoś rozwiniesz ten wątek. :) no, nic lecę czytać dalej :D

    Pozdrawiam serdecznie
    Felix Felicis :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobra ja nadrabiam twoją historie :$

    OdpowiedzUsuń